Być może prawdą jest co powiedziała ostatnio jedna z druhen redaktorek, iż gdy w Kalifornii kichną to od razu wieści o tym rozsyłane są na cały świat. Trudno jednak gwoli historii nie dzielić się dobrymi wiadomościami gdy wokół tyle złych. A więc… na zdrowie.
Tytuł tego krótkiego artykułu jest splotem niby niepowiązanych z sobą nazw, które jednak w rzeczywistości coś bardzo ważnego łączy. Tym czymś jest harcerska akcja charytatywna zrodzona w małej miejscowości Martinez, tego najbardziej na zachód wysuniętego kontynentalnego stanu Stanów Zjednoczonych. Dla nas to po prostu nasz mały kawałek dalekiej Polski i wkład w jej rozwój. Z dala od polityki, animozji, problemów. Wielu ludzi poświęca swoją pracę, energię, talent, czas i pieniądze aby pomóc zbierać fundusze na naszą akcję. Była ona początkowo skierowana tylko ku polskiemu harcerstwu w Kazachstanie, z biegiem czasu z racji potrzeb, rozszerzyła trochę swe pole działania. Wysłaliśmy na Boże Narodzenie poprzedniego roku $200 do prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Świętego Józefa – Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla dzieci w Wierzbicach, któremu od lat pomaga diakon Witold Cichoń i Polska Parafia w Martinez i do której to pomocy przyłączyliśmy się. Kilka dni temu poprzez Naczelnika Harcerzy hm.Andrzeja Borowego i Główną Kwaterę Harcerzy w Londynie przesłaliśmy $500 na Fundację Wspólnej Nadziei – Farmę Życia, której pomaga całe ZHP na swe stulecie dziłalności. To tam właśnie powstaje ośrodek stałego pobytu, terapi oraz rehabilitacji dla dorosłych i dzieci z autyzmem. Na dniach większą kwotę kilku tysięcy dolarów wyślemy do ks. Marcina sęka i polskich harcerzy w Czkałowie. Ustalamy jeszcze formę przesyłki, szczegóły. Od lat koszty wysyłki ponosi Polam FCU z Redwood City – dziękujemy.
Skąd biorą się nasze fundusze? Wiele osób przyczynia się do tego gestu i już ogromnego, wieloletniego sukcesu pomocy inym. Aby jednak sprawiedliwości stało się zadość muszę w tym miejscu uhonorować, czy też wyróżnić Bogusię Kizior. To ona wkłada tyle społecznej, mrówczej pracy, że chyba niewielu by się jej podjęło. Zasadniczą formą pomocy są ukazujące się od lat tomiki; wpierw poezji a teraz jako zbiory poezji, grafiki, malarstwa i fotografii. Tomiki są dziełem pracy jej rąk, długich godzin składania, korekty, jej nizastąpionego poświęcenia; są także i pięknym dziełem biorących w nich udził artystów. Być może gdy uzbieramy brakujących sił – wkrótce przystąpimy do składania następnego. Nikt z nas, nikt z artystów nie bierze za swą pracę ani centa. Poza kosztami, druku czy wysyłki wszytkie pieniądze przesyłamy potrzebującym. Jakże fajnie jednak było połączyć dzieło artystycznych serc z pomocą serca dla innych. Oprócz tego otrzymujemy na naszą pomoc datki od społeczeństwa; wiele listów z czekami napływa chociażby od czytelników „Nowego Dziennika”. Doroczny wieczór muzyki i poezji „Zatoka Poezji” Macieja Danka to kolejny kamyczek do naszej akcji. Dziekujemy za wszystkie te drobne i większe „kamyczki”
Pozdrawiam wszystkich z tego dalekiego, porzuconego nad Pacyfikiem kawałka Polski; w imieniu Bogusi Kizior, Patryka Grobelnego, rzeszy artystów i swoim.
Ryszard Urbaniak, hm