Słowo o wileńskich harcerkach (1)
Do naszych rąk dotarły wspomnienia jednej z harcerek wileńkich okresu przedwojennego – dh. Teodozji Mrukówny. Spisane przez nią wspomnienia ukazują harcerską codzienność, beztroskość i wyzwania, którymi musimy się podzielić z czytelnikami. Oto pierwsza część.
Po latach postanowiłam powiedzieć kilka słów o druhnach, z którymi pracowałam w Wilnie, przypomnieć nasze harcerskie działania w konspiracji i tym samym sprowokować współczesnych do bliższego zainteresowania losami wileńskich harcerzy.
Ze Związkiem Harcerstwa Polskiego związałam się w 1930 roku jako uczennica Powszechnej Szkoły Rodziny Wojskowej, usytuowanej na terenie koszar pierwszego i piątego pułku piechoty w Wilnie. Byłam zuchem. W szarym berecie, raz w tygodniu biegłam na zbiórkę, którą prowadziła druhna Wanda ubrana w szary harcerski mundurek, ozdobiony białym kołnierzykiem i kolorową krajką. Druhna uczyła spostrzegawczości, szacunku dla rodziców i osób starszych, prawa harcerskiego i pięknych piosenek. Śpiewałyśmy: „Na wycieczkę zuchy jadą / raz, dwa, trzy / z wielką pompą i paradą/ raz, dwa, trzy/ a mamusie ciągle płaczą/ raz, dwa, trzy/ że swych córek nie zobaczą/ raz, dwa, trzy/ ale my się nie boimy/ raz, dwa, trzy/ bo wycieczki my lubimy/ raz, dwa, trzy”. W 1938 zostałam uczennicą Państwowego Gimnazjum Kupieckiego w Wilnie przy ulicy Żeligowskiego położonego na przeciwko skwerku Stanisława Moniuszki i barokowego kościoła św. Katarzyny. Na terenie gimnazjum działała żeńska drużyna harcerska pod patronatem Szymona Konarskiego, którą kierowała harcmistrzyni Janina Hlebowicz, absolwentka chemii na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Poza tym była wychowawczynią mojej klasy i nauczycielką chemii. Niska, drobna z przedziałkiem między gładko zaczesanymi włosami, wymagająca wychowawczyni i świetny wykładowca. Jako harcerka siódmej drużyny, należałam do zastępu „Żurawie”, który spotykał się na zbiórkach organizowanych na terenie gimnazjum, a naszą zastępową była rudowłosa druhna Lilka. Oprócz niej w skład zastępu wchodziły druhny: Ninka Mieczkowska, Irka Zakrzewska, Zyta Hofmanówna, Anka Pawłowska. Lilka miała ładny głos i lubiła uczyć piosenek wśród, których prym wiódł hymn zastępu
„Żurawi”. „Żurawie my, param, pam, pam/ cieszymy się param, pam, pam/ gdy się spotkamy zaśpiewamy/ wnet pryska gniew/ pa ram, pam, pam/ gdy zabrzmi zew/ pa ram, pam, pam/ nasze kochane czuwaj! czuj!”.
Poza szkolnymi zbiórkami, raz w miesiącu uczęszczałam na zbiórki do Stanicy Harcerskiej przy ulicy Kamiennej. Pamiętam intensywny zapach drewna, szyszek, gałęzi jodłowych, z których wykonany był wystrój sali. W tych spotkaniach uczestniczyły druhny, a także druhowie z innych drużyn. Siódma drużyna odróżniała się krajkami o pomarańczowej barwie. Stanica Harcerska – tak nazywano w Wilnie, okazały budynek, będący Domem Harcerstwa, zbudowany wysiłkiem społecznym z darów i składek.
Harcerze w mundurkach prowadzili zbiórki pieniędzy na ulicach Wilna, sprzedawali nalepki z wizerunkiem jakże drogiego harcerskim sercom biskupa i kapelana wojskowego Władysława Bandurskiego. Wileński Dom Harcerstwa został otwarty w 1938 roku. Mieściły się w nim lokale Komendy Wileńskiej Chorągwi ZHP, męskie i żeńskie izby harcerskie oraz mieszkanie dh. Józefa Grzesiaka, kierownika Stanicy. Druh Grzesiak „Czarny” zorganizował „Czarną Trzynastkę” – słynną w Polsce drużynę harcerską. Maria Grzesiakowa – jego żona, przez harcerzy nazywana Maryną – założyła żeńską „13” drużynę harcerską. „Czarna Trzynastka” dysponowała stałymi obozowiskami w Mickunach nad Wilenką i nad jeziorem Bałtis koło Ignaliny. Oprócz tego organizowano obozy wędrowne w kraju i za granicą w: Anglii, Austrii, Estonii, na Węgrzech w Czechosłowacji i Rumunii. Podróżowano przeważnie na rowerach. Przypomnę, druhna Maryna umarła w Wilnie w 1942 r. (pochowana na Nowej Rossie – red.). Dzisiaj pamięć o niej kultywuje 13 Wileńska Drużyna Harcerek „Czarna Trzynastka” im. Maryny Grzesiakowej.
W sierpniu 1939 roku w przededniu napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, z siódmą drużyną pojechałam na obóz do przygranicznej miejscowości Głębokie. Komendantką była druhna Maniszka – zwracała na siebie uwagę oryginalną urodą: kruczo-czarne, gładko zaczesane włosy i czarne oczy. Na obozie zajęcia prowadziła również nasza druhna Lilka z zastępu „Żurawie”. Wśród obozowych działań, szczególną wagę przywiązywaliśmy do kontaktów z miejscową, białoruską ludnością. Moje spotkania z Białorusinami odbywały się w chacie sołtysa. W kątach dużej izby wisiały ikony, mężczyźni ubrani w charakterystyczne długie koszule – rubaszki. Czytałam na tych spotkaniach bajki, prowadziłam gawędy i uczyłam harcerskich piosenek. Wieczorem wieśniacy chętnie przychodzili do nas na ognisko i odwzajemniali się wykonywaniem białoruskich pieśni. „Liubliu narod nasz biełoruski/ i wody u zieleń sadoł/ załoconyje zbożom niwy/ szum naszych hajoł i lesoł”. Obóz w Głębokiem został niespodziewanie przerwany w końcu upalnego sierpnia, ponieważ z Wilna nadeszły niepokojące wieści. Nadchodziła wojna…
Wspomnienia dh. Teodozji Mrukówny-Piaskowskiej