Harcerki na “Dzikim Zachodzie”

South Dakota, USA, 1-17 sierpnia 2013

Chorągiew Harcerek U.S.A. co dwa lata urządza Kurs Drużynowych, na który zjeżdżają się funkcyjne jednostek z każdego Hufca, a mamy ich cztery: Hufiec “Podhale” – wschodnie wybrzeże, czyli New York, Connecticut, New Jersey, Pennsylvania; Hufiec “Ziemia Rodzinna” – Detroit, Hufiec “Tatry” – Chicago oraz Hufiec “Mazowsze” – Kalifornia, Arizona i Kolorado…

2013.09 Kurs South Dakota 7

Kursy te prowadzone są przez instruktorki z różnych terenów, za każdym razem w innej części Ameryki Północnej. W tym roku, od 4-go do 17-go sierpnia, Komenda Harcerek znalazła piękny teren w Medicine Mountain Camp, Custer, South Dakota, na obozie Skautów Amerykańskich, kilka kilometrów od pomnika Dzikiego Jeźdźca (Crazy Horse) i góry prezydentów (Mount Rushmore).

Przed rozpoczęciem zajęć z metody harcerskiej, kursantki, brały udział w 3- dniowej wycieczce po South Dakocie. Podczas wycieczki zwiedziły Jaskinię Wiatrów, miasteczko Custer, nocowały w parafii ‘Our Lady of Sorrows”, w Kyle, zobaczyły miejsce masakry Indian w “Wounded Knee”, na zaproszenie Ojców Jezuitów oglądnęły szkołę Indian “Red Cloud”, zaliczyły autokarową ORAZ pieszą wycieczkę w pustynnych ale mieniących się kolorami wzgórzach Złych Ziem – “Badlands”, oraz uczestniczyły w wielkim corocznym POW WOW plemion Lakotów w rezerwacie Pine Ridge.

Była okazja po drodze do tych ciekawych miejsc przejechać wśród zachwycających swym ogromem i widokami stepów, rozciągających się od horyzontu do horyzontu. Była okazja podziwiać falujące trawy a w nich wiele piesków stepowych” – prairie dogs” – wystawiających swoje główki i stojących na baczność, jak gdyby witały przejeżdżający autobus, oraz, oh, oh, oh… wykrzyki… całe stado bizonów prawie, że zaszło drogę. Stały groźnie spoglądając ze zbocza szosy, leniwie żując trawę, opiekuńczo zerkając w kierunku swoich cielaków, no, żywy obraz prawdziwego zachodu. Pagórki upstrzone były ich sylwetkami, dziewczęta zachwycone, bo chyba doszło do nich nareszcie, że daleko są od domu i swojskich krajobrazów. Widziały też szakale przemykające się wzdłuż drogi, rozcapierzone dzikie indyki, antylopy i sarenki uciekające w krzaki.

Ze zboczy stromych skał spoglądały dumnie pozując kozice oraz owce z zakręconymi rogami, kojoty i lisy wałęsały się po stepach, a w powietrzu żeglowały na wietrze orły i sępy. Sam obóz graniczył ze stanowym parkiem “Custer Park”, w samym środku Czarnych Gór – “Black Hills” i zachwycał smukłymi sosnami, wysokimi świerkami i przebłyskującymi w gąszczach brzozami otaczającymi piękne, kwieciste łąki i hale, bystre strumienie i groźne skały.

Codziennie witały nas niezwykłe widoki jak gdyby wyjęte z filmu, gdzie kamera po kolei liże zbocza przedstawiając coraz to nowy obraz przepięknej natury. Pogoda też była niezwykła. Ranki piękne i słoneczne, a każdego popołudnia zbierały się groźne chmury zaciemniając całe niebo granatem, fioletem i czernią, potem żywiołowa wprost ulewa, często kończąca się gradem i to jakim. Zamrożone kule wielkości jaj nieubłaganie sypały z nieba… straszne to było a zarazem, co za przeżycie. Dziewczęta wybiegały ze schroniska zbierając i porównując kulki, robiąc sobie zdjęcia na tle białej od lodu trawy, a po burzy zachwycając się przepięknymi tęczami, czasem nawet po dwie naraz.

Po tygodniu wykładów na tematy prowadzenia jednostek wszystkich etapów harcowania, tzn. skrzatów, zuchów, harcerek i wędrowniczek, znów pora na wycieczkę.  Tym razem kursantki odwiedziły pomnik “Dzikiego Jeźdzca” – Crazy Horse. Jest imponujący swoim rozmiarem i położeniem. Korczak Ziółkowski na prośbę wodzów Indian, rozpoczął to dzieło dziesiątki lat temu. Po jego śmierci, żona Ruth i dzieci ciągną dalej pracę, wykuwając w granicie największą na świecie statuę. Twarz przystojnego Indianina jest już całkowicie wyrzeźbiona. Teraz pracują nad łbem konia.

Harcerki zobaczyły ciekawy film o Korczaku, muzeum i pracownię twórców sztuki ludowej, a najważniejsze, miały uprzednio zamówione spotkanie z córką Korczaka, Jadwigą Ziółkowską.  Była to niezmiernie ciekawa i inspirująca rozmowa. Tego samego dnia Kurs został zaproszony na opuszczenie flag przy górze Prezydentów “Mount Rushmore”. Było już ciemno. Harcerki usiadły w wielkim audytorium. Najpierw odbyła się mała akademia, wyświetlono film o Mount Rushmore i opowiadano o rzeźbiarzu, oraz o historii hymnu Amerykańskiego. Wszystko to było bardzo uduchowione i każdy poczuł się natychmiast prawdziwym obywatelem Ameryki, najwspanialszego kraju na świecie.

Po filmie, zaproszeni zostali weterani i osoby obecnie służące w wojsku na scenę, gdzie stał bardzo wysoki maszt z flagą. Było ich około 40 na widowni, zeszli schodami na scenę, i odbył się prze -przepiękny i nigdy niezapomniany obrzęd opuszczenia flagi – po prostu apel wieczorny. Oświetlono twarze prezydentów – ogólne “ach”, – bo nagle z ciemności wyłoniły się grube rysy bohaterów narodowych i jakby zawisły na niebie. Panowała powaga, jakiej się nie spotyka na takich masówkach. Kompletna cisza, wszyscy stanęli na baczność, flaga schodziła powoli do Hymnu “Oh, Say Can You See”, Amerykanie trzymali, jak zwyczaj każe prawą rękę na sercu, na okrzyk komendantki ‘Baczność, sztandarowi Cześć! My stanęłyśmy wyprostowane jak struny i zapatrzone w oświetlony maszt. Weterani i żołnierze ściągnęli flagę i zwyczajem wojskowym pięknie ją złożyli w trójkąt. Potem duże brawa.

Czegoś takiego wzruszającego dawno nie widziałyśmy i była to doskonała lekcja patriotyzmu dla naszych drużynowych.

W następnym tygodniu dziewczęta miały okazję same prowadzić zajęcia, uczyć się planowania roku harcerskiego, zżyć się z koleżankami z innych stanów, odpoczywać przy przepięknie położnym jeziorze i całodzienną pieszą wspinaczką zdobywać strome skały Mount Vista, skąd roztaczały się niezapomniane widoki na “Czarne Góry” South Dakoty. Ciężko było pożegnać ten uroczy zakątek Stanów Zjednoczonych, ale nadeszła pora na rozstanie się by powrócić na swoje tereny harcowania i wprowadzenie w czyn wszystkiego, czego się drużynowe nauczyły od swych mentorek. Już rozpoczął się rok pełen planów na następne wspaniałe przeżycia dla każdej harcerki i każdego skrzata i zucha w naszych ośrodkach. Nasz Kurs miał nazwę “Wiatry” i miał swoje hasło: ”Być wolnym jak wiatr, nieść bogactwo swego życia i czynić z niego dar”, oraz okrzyk: Wiatry – w lot, Wiatry – do czynu, Wiatry – do dzieła”. A więc pora zabrać się do dzieła.

Odpowie Ci Wiatr

Przez ile dróg musi przejść każdy z nas
By mógł człowiekiem się stać?
Prze ile mórz lecieć ma biały ptak
Nim w końcu upadnie na piach?
Przez ile lat będzie ten kanion trwał
Nim w końcu rozkruszy go czas?
Odpowie Ci wiatr, wiejący przez świat,
Odpowie Ci bracie tylko wiatr.”

Maria Bielski, hm.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s