Murphys (County Calveras), Kalifornia, USA, 18 stycznia 2014r
Sobota 18 stycznia 2014 roku była w północnej Kalifornii pięknym, słonecznym i ciepłym dniem. Mimo, że brak deszczu błąkał się w myślach każdego “tubylca”, tego popołudnia zupełnie nam to nie przeszkadzało. Dwugodzinna podróż samochodem z okolic zatoki San Francisco do położonej w hrabstwie Calaveras z dwoma tysiącami mieszkańców, zrodzonej w XIX wieku z poszukiwaczy złota miejscowości Murphys, dzięki doborowemu towarzystwu przebiegła nad wyraz szybko i mile…
Zaczęliśmy zbliżać się do Boga spogladającego na nas z pasma górskiego Sierra Nevada, u którego stóp na wysokości ponad 650 metrów nad poziomem morza, pośród promieni zachodzącego już powoli słońca stał niczym polski dworek gościnny dom państwa Marysi i Waldka Okulskich. Gospodarze mieszkający tam wraz z synem Karolem są doprawdy wspaniałymi ludźmi. Kochają zarówno polską kulturę, historię jak i tradycje rodzinne i ziemianskie, czego najlepszym przykładem jest rozłożona na kilku akrach ziemi zamieszkała i przez nich i ich zwierzęta: owce, konie, kury, króliki, bażanty – posiadłość. Zajechaliśmy przed nią. Poprzez solidną żelazną bramę wjechaliśmy na dziedziniec. Na nim mnóstwo ciasno poustawianych samochodów; zaparkowaliśmy nasz na skrawku wolnego miejsca. Wchodząc do środka i patrząc na kilkudziesięcioosobowy tłum dzieci i dorosłych uświadomiłem sobie nie po raz pierwszy zresztą, iż reprezentują Państwo Okulscy jakże zapominaną często, przysłowiową a tutaj w orginalnym wydaniu – polską gościnność.
Marysia i Waldek przyjęli na cały ten dzień dzieci ze szkoły polskiej i harcerstwa na zajęcia na świeżym powietrzu. Nie zabrakło i przechadzek, i pluskania wodą, i zdobywania harcerskich sprawności. Domownicy nie po raz pierwszy są przystanią dla kalifornijskiej Polonii z okolic stolicy Kalifornii organizując Jasełka, kolędowanie, tradycyjne polskie święta lub chociażby towarzyskie spotkania. Tego dnia dołączyli do ogromnej ilości najmłodszych ich rodzice i szerokie grono zaproszonych gości, by popołudniem, tuż po obfitym posiłku zasiąść w salonie by oddać się kolędowaniu. Małgosia i Józek Romuzgowie poprowadzili część artystyczną prezentując zarówno całą plejadę utalentowanych dzieci jak i pozwalając doroslym wyśpiewać się do syta.
Moglibyśmy tak pewnie i śpiewać do rana, ale nadszedł czas na kolejną jakże ważną część wieczoru. O pełnym zmroku przyjechał ksiądz proboszcz z Polonijnego Ośrodka Kulturalno Pastoralnego w Sacramento – Dariusz Marczuk, który w towarzystwie gościa księdza Jezuity Roberta Wawra doktoranta z Berkeley uraczył nas strawą duchową czyli Mszą Świętą. Zgromadzeni pod ustawioną w ogrodzie na skraju domu kapliczką domownicy i goście mieli okazję być tak blisko Boga i w tak niesamowitych warunkach jak to tylko możliwe. Mszy towarzyszyła i ciemność nocy, i mrugające gwiazdy i zasłuchane w to wszystko zwierzęta.
Gdy inni szykowali się do rozmów i rozkładali spanie w gościnnym domu Marysi i Waldka, na nas przyszedł czas powrotu do domu. Jechałem z głową pełną myśli o tym jak to na mej życiowej drodze – poprzez harcerstwo – dane mi było znowu poznać garśc wspaniałych, nietuzinkowych ludzi.
Dziękuję państwu Okulskim za gościnność, za przeżycie niezapomnianego wieczoru pełnego przyjaźni, uśmiechu, zadumy i duchowej strawy.
Hm Ryszard Urbaniak
Komendant Chorągwi USA