Dartmoor, Anglia, Sobota 10-go maja 2014, godzina 7.00 rano.
Już przemówienia wygłoszone
Już modlitwa odmówiona
Już armaty zagrzmiały…..
A teraz, jak wezbrana rzeka, tłum uczestników się rozdziela i sunie strumieniami różnokolorowych kurtek i plecaków na pierwszy etap swych różnych tras. Ale wszyscy idą w górę, gdzie mgła jeszcze przykrywa kamieniste szczyty – wgłąb wielkiego wrzosowiska Dartmoor. Bo to jest jedna w wielkich przygód wędrowniczych – to jest słynne Ten Tors.
Ten Tors to impreza wyczynowa organizowana przez Wojsko Brytyjskie. Raz do roku w pierwszej połowie maja, prawie 400 grup po sześć młodych ludzi, z pełnym ekwipunkiem i w ciągu dwóch dni pokonywuje dystans 35, 45 lub 55 mil – zależnie od wieku uczestników, niezależnie od warunków atmosferycznych, które bywają różne.
Każdy kto wróci do Okehampton Camp w niedzielę przed godziną 17.00 w niedziele otrzymuje pamiątkowy medal. Ale najbardziej pożądany jest dyplom, wręczany tylko tym ekipom, które ukończyły marsz w pełnym składzie.
Nasza ekipa, z ćwikiem Dominikiem Rumun na czele i ćwikiem James Tybulewicz jako nawigator, musi pokonać 35 mil w warunkach które tego rana przypominają burzę na morzu. Ostre podmuchy wiatru napędzają coraz to częstsze ulewy i tak się zanosi na całą sobotę. Ale wiatr taki również można wykorzystać. Pierwsza część trasy, z zachodu na wschód, wyraźnie sprzyja – nasi chlopcy lecą jak na skrzydłach. Elektroniczne wiadomości z punktów kontrolnych są jak najpomyślniejsze.
Aż tu nagle cisza. Mijają godziny, ranek przeradza się w popołudnie – zupelny brak wiadomości z punktów kontrolnych. Nasza kierownicza ekipa w Okehampton Camp się martwi. Rodzice tym bardziej, bo wszystko na internecie mogą oglądać – lub w tym wypadku właśnie nie mogą! Wojskowi ,na wszelkie nasze zapytania, mogą nam powiedzieć tylko tyle, że nikt z chłopców nie odpadł, wszyscy wciąz idą – ale akurat gdzie są, to niewiadomo. Później się też okazało, iż gdy trasa zawróciła w kierunku zachodnim i wyszli wyżej na otwarte pustkowie, to pogoda uderzyła ich jak obuchem prosto w twarz i to drastycznie zwolniło tempo marszu. Jednakże warto dodać, że w tych trudnych warunkach chłopcy zachowali się jak prawdziwie zgrany zespół, nie dopuszczając do tego by ktokolwiek odpadł.
Wreszczie, o godzinie 20.00, przychodzi definitywna wiadomość, że stanęli na noc przy szóstym punkcie kontrolnym – mniej więcej w połowie trasy, prawie 18 mil. Jutro jeszcze 17 – ale wiele może się zmienić przez noc i też najtrudniejszą część trasy już pokonali.
I własnie nazajutrz karta się odwija. Wiatr wciąż silny, ale deszczu minimum. Na siódmym punkcie ekipa jest już o godzinie 7.37. Dalsze pomyślne informacje również wskazują, że chlopcy odzyskali werwę i entuzjazm. Nawet przebrodzenie przez wezbraną rzekę West Okement nie przedstawia większego problemu i o godzinie 15.20, wsród oklasków tłumu zebranego przy „Finish”, nasz dzielny zastęp dochodzi do bramy określającej zakończenie trasy Ten Tors. Widać wyraźnie po twarzach, że zmęczenie zmaga się z ogromnym zadowoleniem – a tym bardziej przy ceremonii wręczenia medali i tego tak pożądanego dyplomu.
Brawo ekipa!
Można się o wiele więcej dowiedzieć o Ten Tors na website: http://www.tentors.org.uk
Hm Michał Nalewajko