Niżna Rożanka, Karpaty, Ukraina, sierpień 2014
Lwowskie hufce jak zwykle obozowały w Karpatach w okolicy wsi Niżna Rożanka niedaleko Sławska, Tym razem na obozie były wszystkie cztery lwowskie i obydwie samborskie drużyny, dla blisko połowy uczestników był to pierwszy obóz…
Harcerki rozbiły namioty wśród świerków, na wąskiej płasience na skraju lasu, harcerze zaś – na polanie, kuchnia była nad samą rzeką, a na wieczorne ogniska trzeba było przejść po mostku na szeroką kamienistą łachę.
Sercem obozu jest kuchnia, harcerze sami sobie gotują, a nie jest wcale łatwo gotować dla ponad 60 osób! Jak zwykle jadłospis urozmaicały dary lasu – harcerki zbierały maliny na kompot, kadra obozu przynosiła grzyby, a najmłodsi prześcigali się w przynoszeniu ziół na herbatę, służba kuchenna przynosiła dobre, pachnące mleko z pobliskiej zagrody.
Pogoda dopisała, było zaledwie kilka dni deszczowych, a wtedy piec obozowy zamieniał się w suszarnię butów, zaś płytkie górskie potoki – w rwące rzeki. Po deszczu pięknie dymiły szczyty gór, a prawdziwki pojawiały się niemalże pod kazdym świerkem. Wizytówką obozu zawsze jest brama, tym razem była ona ozdobiona czaszką jelenia, znalezioną w pobliskiej dolince, nietypowy był też namiot kadry – został ustawiony na wysokim rusztowaniu z belek i górował nad obozem niczym wieża strażnicza.
Obozowe dni wypełniły wędrówki, gry, szkolenia, podchody czy śpiewanki, był jak zawsze chrzest harcerski i w końcu – bieg na stopnie. W niedzielę wyjrzało słońce, plac apelowy zaczął szybko schnąć, Aśka z Anitą ozdobiły kwiatami krzyż i umieściły go na ołtarzu, przyjechał ojciec Paweł – proboszcz kościoła św Marii Magdaleny we Lwowie i odprawił dla nas mszę świętą.
W tym roku dopisali goście – odwiedzili obóz rodzice, babcie, znajomi i nawet goscie ze Stanów Zjednoczonych, a wśrod nich pani Maria Mirecka-Loryś – wielki przyjaciel Lwowa i kresowiaków. Pani Maria opowiedziała młodzieży o sobie, wspomniała przedwojenny obóz w pobliskiej Zełemiance i dostała rzęsiste brawa, kiedy przyznała się, że lat sobie liczy 98 i pół!
Była z nami na mszy świętej polowej, zasiadła przy obiedzie i pewnie chętnie zostałaby na ognisku, jadnak musiała wracać do Lwowa. Ogniska obozowe to osobny temat, ognisko można rozpalić i podczas zbiórki, ale nigdy nie będzie takie samo jak w lesie, na obozie, kiedy twarze oświetla mocne światło ogniska, pachnie dym, wokół szumi las, szemrze rzeka, a całą dolinkę wypełnia śpiew, przerywany okrzykami i wybuchami śmiechu. Każde ognisko i każdy kolejny dzień obozowy kończy braterski krąg i modlitwa.
Asia Adamska