Z Chicago do Krakowa, czerwiec 2014
Jakie mogą być związki między Starym Krakowem a Domem Harcerskim w Chicago? Odpowiedzi może być wiele, ale jedna jest najbardziej trafna i o tym chciałabym Wam opowiedzieć. Będzie to opowieść o przygotowaniach do festiwalu „Krakowiak”, o przyjaźniach, harcerstwie i o tym jak „Orlęta” zakochały się w Krakowie z wzajemnością.
Wszystko zaczęło się od pomysłu „wysłania” Harcerskiego Zespołu Tanecznego „Orlęta” na festiwal. Wybór padł na Międzynarodowy Festiwal „Krakowiak”, ktory od 23 lat urządzany jest, jak nazwa sugeruje, w Krakowie. Pomysł pojawił się we wrześniu ubiegłego roku. Od tamtej pory Dom Harcerski stał sie „świątynią spotkań” wszystkich zainteresowanych. Dom Harcerski był nie tyklo miejscem prób zespołów harcerskich „Orlęta” i „Lechici”, ale również i przede wszystkim, miejscem gdzie spotykali się rodzice i omawiali metody zbierania funduszy i propagowania poczynań naszych harcerskich zespołów.
Podczas tych spotkań wytworzyło się wiele przyjażni, które zaowocowały nowymi pomysłami i przedsięwzięciami, często inicjowanymi przez Agnieszkę Rebeszo, która jest kierowniczką administarcyjną zespołu. Orlęta w tym okresie występowały wielokrotnie, przysparzając radości oglądającym ich widzom. Również, po raz pierwszy od wielu lat, młodzież prawdziwie zaangażowała się w produkcję i ręczny wyrób najróżniejszych ozdób choinkowych i wielkanocnych, które później były rozprowadzane dzięki uprzejmości Jezuickiego Ośrodka Milenijnego, Kościoła Świętego Stanisława no i oczywiście Domu Harcerskiego. Największym naszym osiągnięciem (osiagnięcie rodziców i dzieci) było upieczenie około 500 baranków wielkanocnych, dla których Dom Harcerski stanowił wtedy owczarnię i bacówkę. Korzystając z okazji chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować obu Hufcom, Zarządowi Obwodu i Kołu Przyjaciół Harcerstwa za wsparcie finansowe jak również za otwarcie przed nami drzwi „bacówki”.
Pani Barbara Rozwadowska, obecna kierowniczka zespołu, zadbała o stronę artystyczną tego przedsięwzięcia. Przygotowała nie tylko piękne układy polskich tańców narodowych począwszy od krakowiaka i mazura, ale zaaranżowała również taniec typowo amerykanski. Nie szczędziła trudu i potu, szczególnie w okresie przed samym wyjazdem i upewniła się, że program Orląt był „dopięty na ostatnie piórko”.
Myslę, że planując ten nasz wyjazd, ucząc się piosenek, tańców, tanecznej postawy, poprawnych chołubców i wielu innych rzeczy nikt tak naprawde nie zdawał sobie sprawy z tego, że ten nasz wysiłek będzie po stokroć wynagrodzony. Opuszczając Chicago wiedzieliśmy, że nasz pobyt w Krakowie będzie całkowicie zaplanowany przez Druhostwo Beate i Konrada Więcek, ale nikt nie przypuszczal, że pomyslą o każdej minucie i zaplanują to aż tak iśćie, po mistrzowsku, po krakowsku.
Dla naszych „Orląt” festiwal praktycznie zaczął się już w dzien przylotu. Nie było czasu na odpoczynek i nudę. Zaraz po kolacji odbyła się pierwsza próba. Kolejny dzień to warsztaty, na ktorych dzieci „szlifowały” postawę, układy jak również i śpiew. Był to także dzień, który rozpoczął naszą fascynację pięknem Krakowa. Płynelismy Wisłą i odwiedziliśmy największe w Polsce Muzeum Etnograficzne. Dzieci miały wyjątkowo dużo pytań do pani kustosz, co napawało mnie wielką dumą ponieważ było to dowodem na to, że polska szkoła i lata spędzone na zbiórkach nie poszły na marne. Pytania świadczyły o tym, że wychowalismy Polaków i patriotów, których szczerze intersuje historia.
Oficjalne rozpoczęcie festiwalu to 12 czerwca. W tym dniu „Orlęta” zatańczyły na przeglądzie krakowiaka i taniec amerykanski i już w ten dzień zaprezentowały swoją harcerską postawę, bo jako jedyni stawili się na czas, pomimo zmęczenia i trudności z transportem. Wieczorem tego samego dnia odbyło się ognisko festiwalowe, na którym Orlęta oczywiście wiodły prym śpiewając harcerskie piosenki i „zarażając” entuzjazmem i werwą.
Kolejne dni to seria występów na Małym Rynku w Krakowie i wspólne ognisko z grupą młodzieży ze Związku Harecerstwa Rzeczypospolitej. Harcerze i harcerki Rzeczpospolitej przygotowali i poprowadzili ognisko z iście krakowską werwą i w ciekawy sposób. Każdy miał okazję do tego aby się choć troszke poznać i polubić. Nauczyliśmy się od nich kilku ciekawych piosenek, które na pewno wykorzystamy na naszych akcjach letnich. I my i oni bardzo chcieliśmy spotkać się jeszcze raz ale napięty grafik na to niestety nie pozwolił.
Wszystkie kolejne dni dostarczały masy wrażen i przemiłych wspomnień. Jednym z nich było spotkanie z druhem Edwardem Szczęśniakiem, członkiem władz naczelnych Szarych Szeregow, który tak się wzruszył naszą obecnością w Kościele, szczególnie w czasie spiewania hymnu harcerskiego, że wręczył nam pamiątkową oznakę z pierwszego Światowego Zlotu. Pokazał mi również swoją przedwojenną książeczke służbową. Było to dla mnie wielkie przeżycie, ponieważ świadczy o tym jak wielki wpływ nasz ruch harcerski nadal ma na ludzi starszego pokolenia, jak rownież o tym, że harcerzem/harcerką jest się na całe życie i że jest to wartość, którą zawsze można się poszczycić.
Jeśli o zaszczytach mowa to kolejnym zaszczytem, który nas spotkał to zajęcie drugiego miejsca na festiwalu i szczere gratulacje od organizatorów, którzy nie mogli się nas nachwalić za punktualność, zorganizowanie i niekończący się entuzjazm. Wielokrotnie występowaliśmy w zmienionej kolejności, ponieważ jako jedyni zawsze byliśmy „zwarci i gotowi” oraz zawsze usmiechnięci pomimo tego, że trzeba się było przebierać w coraz to nowe stroje. Jednego dnia młodzież z zepołu „Orlęta” przebierała się aż jedenaście razy!
Jak już wyliczamy, to chcialabym wyliczyć dodatkowe atrakcje, które zostały dla nas zaplanowane: zwiedzanie Podziemi Rynku w Sukiennicach, Katedra i Dzwon Zygmunta, Rzeźba Smoka Wawelskiego, Kopiec Kościuszki, Skansen w Wygiełzłowie, Zamek Lipowiec (pierwszy na Szlaku Orlich Gniazd), najstarsza kopalnia soli w Bochni, Zakopane i seria warsztatów tańca i śpiewu.
Podsumowując chciałabym podkreślić, że uczestnictwo w festiwalu i pobyt w Krakowie byl dla naszej młodzieży harcerskiej nie tylko przygodą, ale metodą na zdobycie nowych umiejętności, które później będą wykorzystane w pracy i służbie harcerskiej. Obserwując zachowanie Orląt czułam wielką dume i nie mam wątpliwości, że już wkrótce te dzieci będą stanowiły trzon naszej harcerskiej chicagowskiej kadry. Ich przyjaźń będzie kwitła, Dom Harcerski będzie drugim domem i jeszcze nie raz zadziwią Kraków „wszak od orłów pochodzą Orlęta”.
Phm. Iwona Kumpin
Zastępczyni Referentki zuchów w Hufcu Tatry