Edynburg, Szkocja, 1- 3 maja 2015
I znowu w drogę ruszyć czas. Tym razem nasza drużyna postanowiła udać się do odległejj Szkocji by tam wraz z Polonią oraz nowopowstającymi jednostkami harcerskimi uczcić dwa majowe święta: dzień Flagi Polskiej i 224 rocznicę podpisania Konstytucji 3-go Maja. Bilety na pociąg – zakupione, zajęcia przez komendę – przygotowane, plecaki – spakowane; no to ruszamy…
1-go maja 2015 na dworzec kolejowy Kings Cross, w ogromnym pośpiechu, bo lekcje dopiero co się skończyły, zadyszane ale pełne energii przybywały z różnych stron wszystkie uczestniczki majowej wyprawy.
Gdy już cała 15-stka usadowiła się w pociągu do Edynburga całodniowy pośpiech ustąpił miejsca młodzieńczej radości i beztrosce. Cztery i pół godziny jazdy można było wykorzystać na rozmowy towarzyskie, przygotowywanie się do zajęć, kto wie, na jakie szalone pomysły wpadła komenda biwaku, lub po prostu można było się przespać.
Pociąg dojechał na miejsce o 23.30 ale to nie był koniec naszej podróży. Trzeba było jeszcze przemaszerować przez miasto do miejsca noclegu. Na szczęście nasi gospodarze – harcerki i harcerze z Glassgow i Edinburgh pomogli nam jak tylko mogli zabierając samochodami nasze bagaże i młodsze harcerki. Potem szybkie rozkładanie łóżek i już około drugiej w nocy wszystkie poszłyśmy spać. W objęciach Orfeusza nie dane nam było zostać dłużej niż 5 godzin. Do rzeczywistości przywiódł nas prozaiczny brak ogrzewania, który zmobilizował komendę do wcześniejszej pobudki. I tak niewyspane, troche zziębnięte, głodne ale ochoczo nastawione na świetna zabawę i nowe przeżycia rozpoczęłyśmy pierwszy pełny dzień szkocki. Gimnastyka, sprzątanie, sniadanie i raport. Potem różnego rodzaju zajecia przygotowujące nas do życia w innych niż domowe warunkach. Pogoda, jak wszystko w Szkocji- w kratkę, było nazwijmi to „chłodno”, wiało jak na pełnym morzu przed sztormem ale przynajmniej nie padało.
Zajecia w pobliskim parku przybliżały nam wiadomości o ptakach, drzewach, wiązaniu węzłów i jak je wykorzystać na nadchodzącym zlocie do budowania prycz i półek. A wszystko w przepięknej okolicy. Świerze, inne od londyńskiego powietrze wypełniało nasze płaca i sprawiało, że z niecierpliwością czekałyśmy na to co przyniesie każda następna chwila.Po obiedzie wydawało się nam, że część komendy zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Około godziny 16.00 pod opieka komendantki Chorągwii – Druhny Maryś i referentki wędrowniczek druhny Karoliny udałyśmy się do Centrum Edinburgh gdzie rozpoczynała się, przygotowana przez naszych gospodarzy gra miejska. San wystawił 2 patrole, które rywalizując z pozostałymi uczestnikami rozpoczęły wędrówkę po pięknym mieście szukając biało-czerwonych znaków. Podana nam mapa prowadziła nas w różne punkty miasta, gdzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odnalazła się nasza komenda.Na każdym zaliczonym punkcie dostawałyśmy niby w nagrodę jakiś skrawek papieru. Na miejscu należało te nasze papierki poskładać w całość by odczytać hasło przewodnie tego dnia:
Czerwień to miłość, biel to serce czyste – piękne są nasze barwy ojczyste.”
Na zakończenie gry wręczono zwycięskiemu patrolowi puchar przechodni ufundowany przez Polskiego Konsula w Edynburgu i nakarmiono wszystkich uczestsników grochówką oraz grillowana kiełbasą podawana na wiele dowolnych sposobów. Pucharu niestety nie zdobyłyśmy ale za to byłyśmy nie do pobicia w konkursie na najlepszy strój. Przygotowane przez nas husarskie pióra były po prostu nie do pobicia, mimo że wyleniały trochę podczas podróży z Londynu!
Wieczorem wraz z najbardziej wytrwałymi poszukiwaczami polskich śladów zasiadłyśmy do tradycyjnego kominka zakończonego gawędą o Polskiej Fladze i naszych narodowych symbolach.
Szkocka pogoda i drużyna San niedziele rozpoczły tradycyjnie. My pobódką, modlitwą i gimnastyką a szkocka pogoda ulewnym deszczem i nie powalającą temperaturą powietrza. Myślałyśmy, mokro, zimno, szaro-buro, dadzą nam spokój a tu niespodzianka. Komenda nie uległa pogodzie i nie zmieniła swoich planów. Harcerka z cukru nie jest a w dodatku od czego są nasze ciepłe ubranka i piękne kurteczki nieprzemakalne ( ah, jak my ładnie w nich wyglądamy). Zajęcia prowadzone z pierwszej pomocy przez druhnę Karoliny bardzo nas rozbawiły i jednocześnie uśpiły naszą czujność. Przy pakowaniu plecaków nawet nie zauważyłyśmy zniknięcia naszych organizatorek. Jeszcze słodka przkąska, tak na pocieszenie i….wymarsz na trasę mini biegu harcerskiego. Wszystko fajnie ale w pewnym momencie nie można było wiązać ósemek, płaskich i innych wymyślnych węzełków bo palce zesztywniały od deszczu i wiatru. Na szczęście po powrocie do bazy czekał na nas pyszny gorący posiłek przygotowany przez naszą gospodynie Druhnę Paulinę. Teraz miałyśmy troche wolnego czasu, który spozytkowałyśmy na to co lubimy robić najbardziej czyli śpiew i pląsy.
Sielankę przerwał niespodziewany alarm mundurowy. Jak zwykle pięknie prezentująca się drużyna San wyruszyła na msze Świętą w intencji Ojczyzny – wszak to dzień Konstytucji 3-go maja. Na kominek, kończący kolejny dzień, zachęceni doświadczeniem z dnia poprzedniego, przyszli nasi gospodarze, którzy bawili się i śpiewali z nami na przemian. Korzystając z pobytu w Szkocji , nasza drużynowa zaprezentowała nowe – ciekawe umundurowanie dla wędrowniczek. Mundur i kilt – szkoda, że ten wypożyczony nie był w polską kratę (a podobno takowa istnieje i to w czterech różnych wzorach.)
Tuż przed wieczornym myciem zębów niespodziankę przygotowała nasza Gospodyni – czekoladowe babeczki dekorowane barwami drużyny – pychota!
Aż żal było kończyć nasz pobyt w Edynburgu w poniedziałkowe południe. W pięknych promieniach słonecznych zostawiałyśmy naszych nowych harcerskich przyjaciół i niezwykle urocze miasto. Zmęczone ale szczęśliwe i spełnione zajęłyśmy miejsca w pociągu, który szybko przybliżał nas do naszej londyńskiej codzienności. Całość śmiało możemy podsumować słowami piosenki:
„Nie zgaśnie tej przyjaźni żar, co połączyła nas,
nie pozwolimy by ją starł nieubłagany czas.
Za nami jasnych godzin moc i moc młodzieńczych snów.
Przy innym ogniu w inna noc do zobaczenia znów.”