Zlot WB – Odwaga, Yardley Chase, 28 Lipca – 8 Sierpnia 2015
28 Lipca byl dniem o którym myślałem cały rok od otrzymania komunikatu o obozie. Gdy nadszedł ten dzień szykowałem się do wyjścia, byłem pełen entuzjazmu i nie mogłem się doczekać aż wyjadę na 2 tygodnie z całym hufcem na swój pierwszy obóz. Droga trwała nie całe 3 godziny, gdy dotarliśmy na miejsce wyszliśmy z autokaru i przemaszerowaliśmy na nasz teren, po drodze do okoła nas namioty pojawiały się dosłownie z nikąd. 4 młodszych druhów załapało się na podwózkę od druhny z komendy obozu, a reszta dalej sama maszerowała z plecakami…
Nasz obóz znajdował się na małej polanie otoczonej przez las. Pierwszy rozkaz został wydany zaraz po dotarciu na teren, a brzmiał on tak ‘’przebrać się w strój roboczy i znieść wszystko co nasze z głównej drogi’’. Więc wszyscy szybko się przebraliśmy i zaczeliśmy przynosić wszystko to co było dla nas najważniejsze, czyli jedzenie. Potem gdy wszystkie narzędzia, belki i inne niezbędne nam rzeczy zostały przyniesione zaczęła się praca. Naszym pierwszym zadaniem było roztawianie namiotu jak najszybciej aby zobaczyć który z zastepów pójdzie reprezentować nasz obóz w konkursie stawiania namiotów. Potem była mała przerwa na pyszny obiad i początek budowy pryczy. Gdy zachodziło słońce po upalnym dniu, każdy z zastepów miał już szkielet pryczy i każdy zakładał swoją linę aby mieć gdzie spać. Po skończeniu prycz zostaliśmy wszyscy zawołani na ognisko gdzie nasz komendant, Druh Konrad Kaptur, oznajmił nam ze nasz obóz nosi imię ‘’Pierwszej Samodzielnej Brygady Spadochronowej’’ i opowiedział nam o ich bohaterskich czynach podczas drugiej wojnie światowej a szczególnie o ich udziale w operacji ‘’market garden’’ gdzie pomogli wyzwolić Holandię z pod Niemieckiej okupacji. Potem przyszedł casz na ubłagany przez nasz wszystkich sen.
Następnego ranka wstaliśmy wszyscy po zimnej nocy i byliśmy gotowi na poraną gimnastykę prowadzoną przez naszego oboźnego Maćka. Po gimnastyce przebraliśmy się w mundury gotowi na apel gdzie zostały nam powiedziane nazwy naszych zastępów: batalion 110, batalion 111 oraz batalion 112 i rozkazy na dzień.
W nastepne 3 dni budowa obozu była skończona i wyglądało niesamowicie, każdy zastęp w swoim namiocie miał uniesioną prycz, stojak na menażki, stojak na plecaki i ozdoby. Została postawiona markiza z stołami i ławkami ręcznie zrobione dla wszystkich. Obok stała kuchnia z magazynem. W samym sercu stał ogromny maszt a na przeciw krucyfiks i tablica informacyjna. Nieopodał został także postawiony magazyn z szawkami i pułkami na narzędzie. Największy podziw sprawiała brama zbudowana przez Druha Stefana i Druha Alusia.
Gdy oficjalnie zaczął się zlot po apelu i ognisku wszystkich obozów z całej Anglii zaczęła sie także rywalizacja. Dostaliśmy niesamowite obozówki z herbem naszych spadochroniarzy na piersi i podane 25 powodów dlaczego warto odwiedzić nasz obóz, pod tym były wszystkie nasze imiona. W tych obozówkach reprezentowaliśmy nasz obóz w konkursach na terenoznawstwo, dwa ognie, obozowanie oraz wielu innych konkursów gdzie prawie zawsze stawaliśmy na podium. Na jednym z konkursów mój zastęp musiał chodzić od punktu do punktu na całym terenie Yardley Chase wykonując zadania i przyjść na wyznaczony teren o wyznaczonym czasie aby pokazać nasze umiejętności kulinarne jako jedno z zadań. Samo gotowanie nie było dla naszego zastępu problemem, problem był w tym ze nie mogliśmy znaleźć ścieżki prowadzącej na wyznaczony teren albowiem była zarośnięta i nie widoczna, po nie całych 20 minutach wędrowania do okoła jeden z druhów z innego zastępu nas zauważył i zawołał, za co byliśmy mu bardzo wdzięczni i dziękowaliśmy mu chyba z 3 razy bo bez niego byśmy nigdy tej ścieżki znaleźli. Po dotarciu na miejsce nasz zastępowy wyznaczył każdemu zadanie, jeden zbierał patyki, drugi robił kuchnie polową a reszta szykowała składniki. Wszystko szło jak zaplanowaliśmy, sałatka była szybko zrobiona i składniki na placki ziemniaczane gotowe, lecz był jeden mały problem, nie było patelni. Dwóch z nas musiało poświęcić swoje menażki aby usmażyc nasz obiad i zaliczyć tą stację. Muszę przyznać że tak wyśmienitych placków ziemniaczanych jeszcze nigdy nie jadłem, były dość spalone i trochę surowe w środku ale na naprawdę dobrze smakowały.
Jedna z najlepszych rzeczy z całego obozu musi byc wyjazd do placówki wojskowej gdzie polscy wraz z angielskimi kryptologami pracowali nad rozszyfrowaniem enigmy. A zaraz po tym pojechaliśmy wszyscy nad jezioro popływać na łódkach i kajakach. Nigdy nie zapomnę tego momentu gdy rozpędziłem się łódką z kolegą i nagle dziub powoli zaczął się unosić, zapadła cisza, popatrzyłem się na kolegę dalej trzymając linę od masztu a on na mnie trzymając ster, po chwili z nikąd łódka przewruciła się na bok a my wpadliśmy do wody. Obydwoje prawie straciliśmy po butcie i w śmiechu podpłyneliśmy do naszej łódki czekając na ratunek.
Na zlocie wieczorami były organizowane ogniska całego zlotu z pokazami, tańcami i piosenkami. Były także mniejsze ogniska i ‘zapraszamy na kolację’ gdzie dwa zastępy z każdego obozu dziewczyn i chłopców szły do innych obozów a ten który zostawał u siebie ich gościł. Moim zdaniem to były te lepsze albowiem była szansa do zjedzenia razem kolacji i porozmawiania na spokojnie z druhnami a potem razem pójść na ognisko u gospodarza.
Na sam koniec w ostatnia noc wszystkie zastępy spały w jednym namiocie, było nas tam 16tu. Nagle o drugiej nad ranem ja i kolega zostaliśmy obudzeni, nakazano nam założyc mundury. Byliśmy zaspani i mysleliśmy że idziemy na wartę, ale w mundurach? Po chwili gdy byliśmy gotowi we dwoje Druh Konrad powiedział nam że idziemy na bardzo ważny bieg – bo tej nocy dostaliśmy krzyż harcerski i stopień młodzika, to oznaczało że będziemy już prawdziwymi harcerzami. Dostałem krzyż przy wszystkich swoich kolegach i komendzie, tej nocy nigdy nie zapomnę.
Cały obóz był wspaniały i nie wyobrażam sobie lepiej spędzonych wakacji. Miałem okazję siedzieć przy ognisku razem z wszystkimi harcerzami i harcerkami z całej anglii, i poznać wielu nowych ludzi. Na zlocie nauczyłem się wiele pożytecznych rzeczy, miałem okazję by uczcić pamięć powstanców warszawskich, stałem na pierwszej warcie i przeżyłem nie zapomniane chwile. Byłem na olimpiadzie gdzie wygrałem 2 miejsce w przeciąganiu liny i rzucie dyskiem. Razem z calym obozem zdobyliśmy największą nagrodę a była nią drugie miejsce za najlepszy obóz na całym zlocie wiedząc że brakowało nam bardzo mało punktów do pierwszego miejsca. Nie mogę się doczekać do następnego obozu, i do następnego zlotu!
Młodzik Arek Cyrek