Brighton, Anglia, 22 sierpnia 2015
Nie wiedzieliśmy za dużo. Tylko tyle, że płyną do nas harcerze z Polski. Każda próba kontaktu, kończyła się niepowodzeniem, ponieważ na morzu nie ma zasięgu. Dopłyneli jednak szczęśliwie do przystani w Brighton i w sobotę 22 sierpnia harcerze z 5-ki oraz harcerki z „Bzury” spotkały się z załogą jachtu „Strażnik poranka”…
Kiedy dotarliśmy do jachtu przywitał nas radośnie kapitan, druh i ksiądz w jednej osobie Andrzej Jaskuła. Ks. Andrzej jest założcycielem „Chrześcijańskiej Szkoły pod Żaglami”, a „Strażnik poranka” – jacht podarowany szkole przez płk Ryszarda Kuklińskiego, wracał własnie do Polski z siedziby głównej szkoły w Chorwacji.
Jacht płynął 4 dni z Brest na zachodzie Francji, a następny jego przystanek to Hamburg, gdzie załoga ma również odwiedzić tamtejszą Polonię. Jego załoga, w tym wypadku harcerze zawiszacy, odbywają na nim rejs stażowy, czyli rejs już po ukończeniu kursu żeglarskiego i zaliczeniu egzaminów. Rejs stażowy dla nich trwa 2 tygodnie, pomino, że rejs samego jachtu trwa, aż kilka miesięcy. Właśnie w ten sposób, czyli ze zmieniającą się załogą, rejsy stażowe w „Chrześcijańskiej Szkole pod Żaglami” zaliczyło juz około 1500 młodzieży, a sam jacht przepłynął blisko 50 tys. mil morskich.
Muszę przyznać, że chodzenie po pokładzie kawałka historii jest bardzo refleksyjnym doświadczeniem. Sam jacht jest już dość stary. Został wybudowany w 1965 roku i od tamtego czasu przeszedł już kilka remontów. Ma 12 m długości i mieści 9 osób. Potocznie zwany jest jachtem Kuklińskiego i jest uważany za największą pamiątkę po pułkowniku w Polsce.
Pułkownik Ryszard Kukliński, pseudonim Jack Strong (pod tym właśnie tytułem nakręcono o nim film, który wszedł na ekrany w 2014 roku) był najsłynniejszym polskim szpiegiem CIA w czasie zimnej wojny. Zajmował wysokie stanowiska w polskich siłach zbrojnych przed 1981 rokiem. Uciekł wraz z rodziną do Stanów Zjednoczonych tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Został zaocznie skazany na karę śmierci. W 1990 roku wyrok złagodzono do 25 lat więzienia, natomiast w 1995 roku wyrok uchylono i przywrócono mu stopień pułkownika. Obecnie jego prochy spoczywają w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Zwiedzając jacht mieliśmy szansę dowiedzieć się co i jak działa, jak sterować jachtem oraz co dla mnie było najtrudniejsze, zapoznaliśmy się troszkę z nazewnictwem żeglarskim. Musicie przyznać, że laikowi stwierdzenia takie jak bagsztag, fok, genua, handszpak, rumpel czy kabestan niewiele mówią. Wszyscy bylśmy zadowoleni, z czasu spędzonego na jachcie pod polską banderą.
Po naszej wizycie na przystani, harcerze zawiszacy poszli z drużyną z Brighton na krótką wędrówkę po South Downs, szczęśliwi, że mogą rozprostować nogi po kilku dniach spędzonych na morzu. Wspólnie spędzony czas zaowocował nowymi znajomościami.
Punktem kulminacyjnym dnia było ognisko, z gawędą starego wilka morskiego oraz kapelana ks. Andrzeja Jaskuły. Ks. Andrzej następnego dnia odprawił również gościnnie mszę świętą w parafii w Brighton. I tak życząc naszym gościom pomyślnych wiatrów pożegnaliśmy się z załogą „Strażnika Poranka”.
Czuwaj!
Sławek Kudryś, HO