Puttenham, Anglia, 13 grudnia 2015r
Dnia niedziela 13-go grudnia, Drugi Korpus Wędrowników ruszył na wrzosowiska Puttenham, w poszukiwaniu za swoim Generalem…
Oczywiście trzeba było zacząć od kościoła – i to nie byle jaki kościól. Piękna kaplica cmentarna ozdobiona rzeźbami „terra cotta”, z arcy-kunsztownym okazem sprzętu optycznego – odrazu poczuliśmy że to będzie wyprawa nie tylko bojowa ale i wysoce kulturalna. Zresztą można byłoby to też przewidzieć patrząc na osoby biorące udział w tej ryzykownej wyprawie. Korpus został podzielony na dwa patrole o zakonspirowanych nazwach – by zmylić nieprzyjaciela – a więc, patrol Marcinów: Starszy Ułan Roth oraz Młodszy Kawalerzysta Sciciński, i patrol Michałów: Sierżant Ciężkiej Artylerii Zelezny oraz Kierowca Lekkiego Wozu Pancernego Nalewajko.
Po starannym wywiadzie kaplicy, trzeba było jeszcze wykonać rozpoznanie gospodarcze w miejscowej kantynie. Zapewniwszy sobie późniejszy posiłek, ruszyliśmy w pole.
Pogoda mglista ale sucha tworzyła atmosferyczne widoki ale też wymagała czujności, aby nie popaść w zasadzkę. Jednakże mało kogo widzieliśmy, a takich co nas spotkali najwyraźniej zmylił nasz dobry kamuflaż. Piaszczyste podłoże pozwalało na swobodne poruszanie się po terenie, a patrol Marcinów umiejętnie posługiwał się zarówno mapą jak i kompasem.
Po jakimś czasie uznaliśmy, że należy skręcić na scieżki jeszcze bardziej puszczańskie i piękne, a patrol Michałów przejął obowiązki terenoznawcze. Wyszedłszy na wyższą równinę dla rozpoznania terenu, zaczęliśmy następnie schodzić w obszerną dolinę gdzie spodziewalismy się znaleźć kwaterę Generała. Wszystko wskazywało na to, że jest tuż – wpierw potężna fosa (napewno obronna), następnie coś w rodzaju palisady, psy (chyba strażujące, bo potwornie szczekały). W centrum doliny znaleźlismy rozległe jezioro; na mapie wyraźnie pisało: „General’s Pond” – ale osoby jego ani śladu. Rozczarowanie nasze było złagodzone pięknem przyrody i krajobrazu – cisza dookoła, woda poruszana lekkim wiatrem, otoczona drzewami cudnie uwikłanymi w mgle. Szkoda, że wymogi cenzury militarnej nie pozwoliły nam zrobić zdjęcia. Ale przyjemnie było spocząć, posilić się i pogawędzić w tak uroczym miejscu. Przy okazji, Artylerzyście Zeleznemu przeprowadzono część próby na stopień oficerski, z wiedzy religijnej.
Następny etap był jak dotąd najbardziej ryzykowny, ponieważ próba na wychowanie religijna przerodziła się na próbę z terenoznawstwa. W pewnym momencie Korpus się podzielił i ruszył odmiennymi kierunkami – oczywiście tylko po to by wykonać manewr bojowy; jednak chytry wróg uszedł z matni i nikogo nie znaleźliśmy gdy się znowu połączyliśmy. Zorientowawszy się co do naszej pozycji terenowej w relacji do godziny wyznaczonej na nasze zaprowiantowanie w kasynie, ruszyliśmy szykiem bojowym na pólnoc w kierunku koszarów w Puttenham. Ścieżka, którą znaleźliśmy, była dokładnie tam gdzie powinna być – tak zawsze ma wyglądać orientacja w terenie. Niebawem, pozostawiwszy za sobą dzikie pustkowie, już siedzieliśmy przy stole w zakładzie gastronomicznym pod nazwą „Dobre Chęci”. Nasze też były jak najlepsze; przy ich pomocy zlikwidowaliśmy pokaźne porcje smaczenej strawy, a następnie, siadłszy do wozu pancernego, ruszyliśmy z powrotem na zimowe kwatery.
Hm Michał Nalewajko