IX Światowy Zlot ZHP, Tamaracouta, Kanada, 29 lipca – 12 sierpnia 2017
Jeszcze przed rozpoczęciem IX Światowego Zlotu ZHP, drużyna zlotowa Vores Verden szczepu wodnego Bałtyk wyjechała 25 lipca na drugi czterodniowy biwak przygotowawczy. Biwak odbył się na terenie szczepu Bałtyk na Ontaryjskich Kaszubach. Podczas tych dni harcerze ćwiczyli składanie prycz, budowę ogniska, kuchni polowej oraz ogólnie doskonalenie się w pionierce. Dużo czasu poświęcone zostało budowie pryczy, porządnego ich wykonaniu, gdyż miało to być przecież nasze pierwsze zadanie zlotowe. Doszło do tego także budowanie stojaków.
Innym rodzajem zajęć było ćwiczenie śpiewu, a szczególnie naszej piosenki zlotowej napisanej przez dh. Michała Knap. Wycieczka na górę Trzy Krzyże połączona była z pracą nad specjalizacjami pod opieką patronów-bogów. Dużą rolę w przygotowaniu do Zlotu odgrywało właściwe zaplanowanie poszczególnych funkcji w zastępie tak, aby zapewnić dobrze zorganizowana pracę, nawet bez nadzoru komendy przy poczuciu, że każdy harcerz jest potrzebny w zastępie i drużynie. Dla kompletnego i dobrego wykorzystania czasu zastępy podjęły intensywną pracę nad wykonaniem ciekawych proporczyków, lub malowaniem jakichś symboli związanych bezpośrednio z nazwą swojego zastępu, drużyny zlotowej bądź ogólnie Zlotu.
Wieczorem w czwartek, w czasie biwaku, odbyło się przyrzeczenie harcerskie oraz obrzęd nadania naramienników dla harcerzy z 13-tej drużyny. W przygotowaniu tej uroczystości z pomocą służył nam patrol wędrowników, którzy przygotowywali się na swój obóz wędrowny. W przededniu wyjazdu na Zlot spakowaliśmy namioty, plecaki i wszelkie potrzebne rzeczy.
Po wieczornym ognisku udaliśmy się na nocleg pod gwiazdami, aby rano szybko zebrać się do wyjazdu. Pobudka została ogłoszona o godz. 4:15 nad ranem, a autobus który miał nas zawieźć na teren zlotowy przyjechał o godz. 5:00 rano. Fakt, że wyjeżdżaliśmy z Kaszub, a nie z Mississauga, dawał nam dużą przewagę czasową w dotarciu na miejsce. Po drodze mogliśmy więc zatrzymać się na śniadanie w Tim Horton i Starbucks, aby ostatecznie zgłosić się w Tamaracouta około godz. 10:30.
Po dopełnieniu rejestracji wyposażeni w personalne identyfikatory mogliśmy przystąpić do pracy nad rozbiciem obozu. Nasza drużyna zlotowa, podzielona na 4 zastępy, liczyła 26 harcerzy i 6 członków komendy. W pierwszym tygodniu funkcję komendanta pełnił dh Michał Żabiński, a następnie przejął ją dh Mateusz Bieńczyk, któremu pomocą służył dh Radek Gwiazdowski.
Rozpoczynając pracę urządzania naszego obozu część harcerzy zajęła się przyniesieniem drewna na prycze, inni stawiali namioty, przynosili sprzęt znajdujący się jeszcze w autobusie a wreszcie niektórzy mieli za zadanie zaopatrzenie w sprzęt kuchenny. Nasz obóz znajdował się na samym wierzchołku dość stromej góry, więc donoszenie potrzebnych rzeczy, zwłaszcza drewna było dość męczące, szczególnie w upalny dzień. Dochodziła więc dodatkowa wędrówka do obozu dla zaspokojenia pragnienia.
Dh. Mateusz Jach, komendant obozu „Yn Wiese” sąsiadującego z naszym obozem, określił że jesteśmy na Mount Everest. Nazwę tę szybko zaczęły używać wszystkie obozy rozlokowane w sąsiedztwie. Kilka innych obozów harcerzy znajdowało się w lesie u stóp góry i przy głównym placu zlotowym. Ich ominęła górska wspinaczka.
Zbudowanie pryczy poszło niestety dużo wolniej niż oczekiwaliśmy, a to z powodu lokalizacji obozu, trudnego terenu i konieczności donoszenia drewna. To jednak nie złamało harcerskiego ducha, a wieczorem podczas ogniska wszyscy choć zmęczeni, jednak zadowoleni myśleli już o następnym dniu. Następnego dnia zastępy kontynuowały pracę nad pionierką i ustawianiem kuchni polowej.
Z wyposażeniem kuchni było trochę kłopotów z powodu braków w sprzęcie, ale największe rozczarowanie spowodowało odwołanie pływania, najpierw w sobotę, a potem również w niedzielę.
Wszyscy odczuwaliśmy zmęczenie, gdy w pełnych mundurach, przy upalnej słonecznej pogodzie, uczestniczyliśmy we Mszy św. i obrzędzie rozpoczęcia Zlotu Harcerzy. W myśl hasła naszego Zlotu „Aby zostawić świat troszkę lepszym” odbył się obrzęd sadzenia małych drzewek przez wszystkich uczestników. Zmęczenie jednak szybko zostało zapomniane, gdy zebraliśmy się na wspólne ognisko całego Zlotu z harcerkami i harcerzami z całego świata.
Była to doskonała zabawa, ale też nauczyliśmy się czegoś nowego – nowych piosenek pośród których bardzo spodobała się piosenka Alfabet Morsea napisana przez dha Pawła Żabę, prawnuka dha Andrzeja Małkowskiego, założyciela harcerstwa w Polsce. Wspólne zajęcia i ogniska przybliżyły harcerzom sens i idee Związku Harcerstwa Polskiego i spotkań na światowych Zlotach tego Związku.
W poniedziałek rano wyjechaliśmy na planowaną wycieczkę do Ottawy. Najpierw byliśmy rozczarowani kolejnym dniem bez pływania, ale już w autobusie odmienił się nasz nastrój. Podróżowaliśmy z harcerkami z Anglii z obozu Orla Perć. Szybko zapoznaliśmy się i nawiązali przyjazne kontakty. W ramach wycieczki zwiedziliśmy muzea Wojny oraz Historii Kanady, co przybliżyło uczestnikom Zlotu historię naszego kraju w roku jubileuszu 150-lecia Kanady.
Zatrzymaliśmy się też na Parlament Hill, aby zrobić kilka grupowych zdjęć. Następnie spacer po Ottawie w swoich zastępach, trochę wolnego czasu i spotkanie przy autobusach, które przewiozły nas do pobliskiego parku.
Czekając na przejazd zabawialiśmy się w nowe gry, które poznaliśmy od harcerek z Anglii i śpiewaliśmy na chodnikach, co zwracało na nas uwagę przechodniów. W parku jedząc kolację z „food trucks” zapoznaliśmy się z bracią harcerską z innych obozów.
Pozostałe dni pierwszego tygodnia poświęcone były wspólnym konkursom i pionierce obozowej. Przez kilka dni udało się nam zająć pierwsze miejsce w ogólnym konkursie, ale niestety później spadliśmy na czwarte i ostatecznie trzecie miejsce.
W ramach pionierki skończyliśmy ławki przy ognisku i budowę prycz, zbudowaliśmy kapliczkę, maszt, stojaki w kuchni i namiot na sprzęt. Na sam koniec tygodnia zbudowaliśmy bramę i to w ciągu trzech godzin przy ulewnym deszczu. Trudno było nam zrealizować zadania z pionierki w czasie dnia, gdyż zaplanowano wiele konkursów, jak stawianie namiotów, pierwszą pomoc, bieg na orientację, wywiadowcę, pierwszą część olimpiady sportowej, najlepszy zastępowy i wielki bieg wiedzy.
Pierwszego tygodnia odwiedził też nas Ojciec Paweł Ratajczak, były harcerz szczepu Bałtyk, który poświęcił nasze prace, pobłogosławił harcerzy i zjadł z nami kolację. Po tak pracowitych dniach, pod koniec tygodnia dysponując trochę więcej wolnym czasem, graliśmy na plaży w siatkówkę, pływaliśmy (wreszcie!) i wypływaliśmy na żaglówkach, canoe i kajakach. Przygotowując się do sobotniego konkursu „Harcerstwo ma Talent”, wraz z obozami harcerek „Ultreia” i „Altair” z USA, ćwiczyliśmy naszą piosenkę obozową.
W piątek napadało dość dużo deszczu i potworzyły się błotniste ścieżki. Komenda Zlotu Harcerzy poleciła wykonanie małych mostów z drewna, a każdy zastęp miał się podpisać i przybić swoją deskę do ramy mostu. Tego dnia rano kilku instruktorów dokonało kontroli pionierki w poszczególnych obozach. Spodobał się im bardzo koncept urządzenia naszego terenu w stylu łodzi Wikingów.
Sobota obdarzyła nas super pogodą, świetną do żeglowania. Wieczorem, jako że był to dzień otwarty mieliśmy, wspólne z rodzicami, połączone z pokazami ognisko zlotowe.
Niedziela była ważnym dla nas dniem, bo właśnie wtedy nastąpiła zmiana komendanta drużyny zlotowej i opiekuna obozu. Zastępowi przygotowali obrzędową oprawę tej zmiany nadając, komendzie odznakę obozu Vores Verden i odczytując rozkaz dotyczący zmiany. Po śniadaniu wymaszerowaliśmy na wspólny apel i Mszę św. w której uczestniczyli też rodzice i inni goście. Teraz wzięliśmy udział w defiladzie całego Zlotu. Na swój teren powróciliśmy na lunch i oczekiwaliśmy na odwiedziny rodziców. Pokazowo urządziliśmy regaty, które odbyły się przy sprzyjającym wietrze. Braliśmy też udział w wystawie okręgów poszczególnych krajów, prezentując na naszym stoisku różne pamiątki. Dzień kończyło ognisko wyprawy Kanady na Placu Nauki, gdzie oglądaliśmy różne pokazy i słuchaliśmy piosenek różnych obozów.
Poniedziałek był dniem rozgrywania konkursów. Zadaniem w pierwszym z konkursów było zbudowanie urządzenia z którego trzeba było wystrzelić torebkę z mąką. Zwyciężył zastęp którego torebka doleciała najdalej. Drugie miejsce zajął zastęp „Ormen” którego pocisk wylądował w odległości około 6 stóp. Pozostałe zastępy mogły brać udział w rozgrywkach przeciw drużynie „O Kosmos Mas” z Chicago. Po południu odbyły się dwa konkursy: budowa kuchni polowej z gotowaniem, a drugi to budowa ogniska. Zastęp „Visund” na wkopanej w ziemi kuchni polowej ugotował potrawę w stylu azjatyckim z ryżu, jajek, warzyw i różnych przypraw. Natomiast zastęp „Trana” zbudował ognisko w stylu łodzi Wikingów, wyposażone w tarczę, wiosła i żagiel zrobiony z brzozy. Dzień zakończył obrzęd, który prowadził Kapelan Zlotu. Dokonał On poświęcenia różańcy które sami zrobiliśmy w pierwszym tygodniu.
Wtorek był dniem kontynuowania konkursów i olimpiady sportowej. Tutaj nie odnieśliśmy sukcesów, a do tego kilku harcerzy skręciło nogi w kostce i nadwyrężyło mięśnie. Po obiedzie dla relaksu poszliśmy trochę popływać. W przygotowaniu na ognisko ćwiczyliśmy pokaz oraz cztery okrzyki. Kolację zjedliśmy w miłym towarzystwie w obozie harcerek „Siła Młodości”, a na ognisko dołączył także obóz harcerek „Orla Perć”.
Na środę zaplanowana została wycieczka do Montreal, która połączona była z ciekawą grą. Uczestnicy obozu zostali podzieleni na grupy i każda z nich miała swoją stację z przypisanym zadaniem do wykonania. Po kilku godzinach spotkaliśmy się na Plac des Arts skąd autobusy przewiozły nas do parku Maisonneuve, na dobrą kolację (pizza, warzywa i deser), przygotowaną przez KPH „Ognisko i Orlęta”. Pobyt w Montreal zakończyliśmy wspólnym ogniskiem.
Czwartek był ostatnim dniem rywalizacji konkursowych. Zastęp „Barden” uczestniczył w biegu z przeszkodami, którymi były opony, siatki, ławki itp. W tym czasie harcerze z naszego obozu oraz harcerki z zaprzyjaźnionego obozu „Orla Perć” wybrali się na wspólną przechadzkę do małego wodospadu. Był to czas wędrówki po skałach, zabawy i rozmów, w podsumowaniu kończącej się naszej współpracy w czasie Zlotu. Na zakończenie rywalizacji pozostał konkurs „Harcerstwo ma Talent” w którym wszyscy braliśmy udział. Wspólne zlotowe zdjęcie uświadomiło, nam że Zlot wkrótce przejdzie do naszych wspomnień. Komenda Zlotu Harcerzy wręczyła medale zwycięzcom w zawodach sportowych i olimpiadzie. Przed ostatnim ogniskiem harcerzy wróciliśmy na nasz teren, podejmując wykonania pewnych zadań jak np. rozniesienie listów do adresatów w różnych obozach i powoli pakując niektóre rzeczy.
Piątek był już naprawdę ostatnim dniem zlotowym, z obrzędami i punktacją oraz czasem na zwijanie obozów. Wcześnie rano, o godzinie 5-tej, a więc przed pobudką, komendanci obozów męskich zebrali się aby omówić pracę związaną z zamknięciem Zlotu, dokonać podsumowania Zlotu i podzielić się własnymi spostrzeżeniami. Po śniadaniu zwinęliśmy szybko nasze namioty i uprzątnęliśmy niepotrzebne rzeczy np. pozostałe z pionierki, aby pozostawić teren w jak największym porządku. Po obiedzie wszystkie obozy harcerzy zgromadziły się na swoim placu apelowym. Odmeldowaliśmy nasze drużyny zlotowe i wysłuchaliśmy rozkazu podającego punktacje. Pierwsze miejsce na Zlocie oraz proporczyk zlotowy zdobyła drużyna „Watashitaachi No Sekai”. Nasza drużyna uplasowała się na niezłym, trzecim miejscu, osiągając równocześnie 3 pierwsze miejsca w konkursie „gotowania, „biegu na orientację” oraz Duch Drużyny”. Potem przeszliśmy na końcową Mszę św. oraz oficjalne zamknięcie Zlotu. Sztandary odmaszerowały, flagi zostały zdjęte i odczytany zostal rozkaz zamykający IX Światowy Zlot ZHP.
Z terenu Zlotu wyjeżdżaliśmy w sobotę, więc wieczorem odbyło się jeszcze ostatnie wspólne ognisko, a potem harcerze przeszli na swój plac na drugą część ogniska. Po krótkim obrzędzie, wszyscy otrzymali symboliczne świeczki, następnie wygasili je i w ciszy udali się na swoje tereny.
Żal było się rozstawać, więc drużyny zasiadły jeszcze do swoich ognisk. W tradycji naszego Szczepu organizujemy wtedy także własny obrzęd „Golden Screw Awards”, kiedy każdy harcerz jest wymieniony ze względu na fakt, który zaznaczył jego obecność na Zlocie. Wszyscy otrzymali też swoje sprawności zlotowe oraz odznaki.
Po wysłuchaniu gawędy teraz już wszyscy udali się na nocny wypoczynek. Niestety już o 2-giej w nocy lunął tak mocny deszcz, że przebudził nas. Mieliśmy co prawda jeszcze 2 plandeki(jedną na ziemi, drugą wiszącą) które jednak nie ochroniły szczególnie tych śpiących po bokach. W końcu deszcz ustał, ale mimo tego rano każdy odczuwał zmęczenie.
Jeszcze krótki apel przy maszcie (już bez flagi) i ogłoszenie wewnętrznej punktacji zlotowej ostatecznie zakończyło nasz Zlot. Udaliśmy się w drogę powrotną z naszej góry „Mount Everest” znosząc swoje rzeczy.
IX Zlot będzie trwał w naszej pamięci i będzie budził pragnienie uczestnictwa w następnym Zlocie.
Do zobaczenia!
Czuwaj!
Michał Żabiński phm i Mateusz Bienczyk pwd
Komendanci Drużyny Zlotowej