Spływ Pontonowy w Folsom, Kalifornia „Przypływ Radości”

Folsom, Kalifornia, Stany Zjednoczone, 31 sierpnia – 3 wrzesnia 2018

“Przypływ radości” i … ducha walki

Obchody Stulecia Niepodległości Polski w pełni. Ten trzyletni cykl imprez harcerskich podporządkował życie naszych ośrodków i skupił wszystkie nasze wyjazdy i spotkania wokół tego, jakże ważnego tematu. Także i nasz coroczny biwak – spływ pontonowy miał wiele elementów temu poświęconych. Już samo hasło biwaku “przypływ radości” łączy ze sobą wodę, radość z odzyskania wolności, oraz radość bycia młodym i spędzania czasu we wspaniałym otoczeniu rzeki i lasu. A skąd ten mój dopisek o duchu walki? Też można tu znaleźć wiele interpretacji. Przede wszystkim data wyjazdu – 1-wszy września. Duch walki żył wśród Polaków 79 lat temu w dniach rozpoczęcia II Wojny Światowej – ataku Hitlerowskich Niemiec na Polskę. Ostatnio wiele rozmawiałem na ten temat z naszą Druhną Krystyną Chciuk, która jest naocznym świadkiem tych dni.

Ale duch walki był obecny też i w inny sposób podczas tegorocznego wyjazdu do Folsom. Walka ze swoimi słabościami, czyli praca nad sobą, jest przecież ważną częścią harcerskiego życia. Szczególnie widać to przy takich okazjach jak biwaki czy obozy. Zaczynając od przygotowań – jest to ogromne wyzwanie logistyczne. I tu ośrodek z Sacramento okazał swoje pełne profesjonalne podejście. Wszystko było zapięte na ostatni guzik dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu kadry, która spała chyba niecałe parę godzin na dobę aby przygotować sprzęt, dowieść kajaki, zrobić posiłki itd. Ta praca nad sobą udzieliła się też i uczestnikom. Zuchy, harcerze i wędrownicy, każda grupa wiekowa na swój sposób uczyła się o sobie, o swoich limitach i jak je przekraczać, na przykład podczas spływu – white water rafting, lub podczas nawet tak prostych czynności jak rozkładanie namiotów czy mycie menażek. Również i rodzice uczyli się charakteru wyjazdu harcerskiego (rodzice zuchów mieli swój podobóz podczas biwaku). Wymaga to dyscypliny i chęci do współpracy. Za co jako organizatorzy dziękujemy. Rekordowa ilość uczestników – około 150 osób – wymagała takiego poświęcenia od wszystkich.

Jakie były tego efekty – oczywiście wspaniała zabawa na wodzie dla młodzieży. To w nią wpłynęła właśnie ta radość i … duch walki – na armatki i pistolety wodne. Bitwy te, które odbywają się podczas spływu pontonami na American River są już legendą. Jednakże za każdym razem emocji jest nieskończenie wiele. Młodzieży wtórowali rodzice. I tu muszę przyznać, że tym razem przewyższali oni nawet swoją postawą bojową dzieci. Tyle ostrzałów wodnej artylerii i manewrów strategicznych na rzece nie było chyba w ubiegłych latach (choć kto wie? – każdy rok wydaje się najlepszym). Dzięki załodze na moim pontonie i mi się to udzieliło. Oblewaliśmy wodą wszystkich bez względu na to czy były to znajome grupy czy też przypadkowo napotkane. Z drugiej strony takie prysznice były przeważnie mile widziane, bo gorące kalifornijskie słońce prażyło. Wielu odważnych powskakiwało też do zimnej rzecznej wody. Oczywiście były i wyjątki. Niektóre napotkane pontony turystów wodnych nie spodziewały się takiej od nas nawałnicy i wyrażali oni to w taki czy inny sposób. No cóż, z przypływem radości i ducha walki nie ma żartów.


Zresztą i następny dzień był tak samo pełen wrażeń. Armatki wodne nie ugasły. Tym razem ostrzał odbywał się na plaży, z której wypływały nasze harcerskie kajaki. Zuchy miały swoje poranne zajęcia (poświęcone rocznicy Niepodległości). Podobnie zresztą i harcerze. A wędrownicy poszaleli na white water rafting i wrócili uśmiechnięci dopiero późno wieczorem.

Jak zawsze były też i wieczornie ogniska, dużo śpiewu, pląsów i przejścia zuchów do harcerzy. Na tą uroczystość cała harcerska brać stawiła się w mundurach. A co z dyskoteką? Z powodu ograniczeń natężenia hałasu narzuconych przez park, “betonówka” nie odbyła się. Była za to “kawiarenka”, podczas której nastąpił “przypływ radości” wśród instruktorów. Odśpiewali oni hucznie wiele pieśni harcerskich i popularnych (bez względu na ograniczenia parkowe). Myślę, że kadra spontanicznie poczuła się do obowiązku aby dać przykład młodzieży jak wspaniałe są harcerski śpiew i zabawa.

Były też i grzechotniki, warty nocne, lody … ale wszystkiego opowiedzieć się nie da. To trzeba po prostu przeżyć. Tak więc, do zobaczenia za rok!

Czuwaj!

Tekst i zdjęcia: Ziemowit Darski pwd

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s