60 Lecie i wycinki z historii harcerstwa na Willesden Green w Londynie

Willesden Green, Londyn, Wielka Brytania, czerwiec 2019

Według terminologii traperskiej minęło wiele księżyców od czasu kiedy ostatnio byłem na Willesden Green, więc powrót do harcerskich korzeni i wspomnień na 60-cio lecie drużyn harcerskich, w czerwcu 2019, był przeżyciem emocjonalnym, wręcz nostalgicznym. 

Moja osobista przygoda harcerska zaczęła się we wczesnych latach 70-tych, czyli trochę mniej niż 50 lat temu w Polskiej Szkole. Nauczycielką naszą była Druhna Jagoda Kaczorowska, która często prowadziła lekcje jak zbiórki zuchowe. Chustę bordową mam do dziś. Do tej samej klasy ze mną uczęszczali Druhna Kinga Kowalewska, która przez wiele lat prowadziła Gromadę Bursztynowe Serduszka oraz druhowie Genio Poźniak i Henio Kaptur, którzy stanowili trzon komendy Ósemki kiedy objąłem drużynę. Przykład prowadzenia lekcji jak zbiórki w przeciwieństwie do prowadzenia zbiórek jak lekcji na pewno przydał mi się w zawodzie.  

Na pierwszy obóz pojechałem pod koniec lat 70-tych, z Druhem Janem Minorem, dla którego to także był pierwszy obóz jako Komendant. Na warcie (bo kto się nie boi pierwszej warty?) Druh Jan tłumaczył mi, że odgłosy strumyka i szumiących drzew nie są odgłosami ludzkimi ani duchów, a krowy poruszające się w pobliskim polu to nie koniecznie napad. Przede wszystkim poczułem przykład braterstwa i kiedy byłem już starszym harcerzem również stałem na  warcie z ochotnikami którzy byli na początku swojej drogi harcerskiej. Przyrzeczenie było dla mnie kolejną lekcją harcerską. Mieliśmy zadanie dostania się do światła w lesie. Ja oczywiście pobiegłem prosto przez płot, strumyk, pokrzywy i kolce. Na miejscu, odrapany i mokry ale dumny z siebie, że wykonałem zadanie, dowiedziałem się od Druha oboźnego Piotra Kaptura, że można było przejść wygodną okrężną ścieżką i mostem, tylko trzeba było się chwilę zastanowić.  

Jeżdżąc na wspólne obozy z innymi drużynami poznałem wielu wspaniałych harcerzy którzy nosili chusty innych kolorów. Mój drugi obóz prowadził Druh Marek Mrozek z 34 DH, który także przybył na nasze 60-cio lecie. Z tego obozu najbardziej pozostaje mi w pamięci niespodziewana wizytacja bardzo ważnych Druhów, i Druha Marcia czytającego szczegółowy rozkaz piękną polszczyzną z pustej kartki. Kolejna lekcja nabyta, czyli sztuka improwizacji. Duch i atmosfera które panowały na moich pierwszych dwóch obozach przesądziły o tym, że przez następną dekadę nie opuściłem żadnego, a kilka razy byłem na dwóch a nawet trzech obozach. 

Podobną lekcję improwizacji doświadczyłem kiedy odwiedziła nas przyjaciółka mojej mamy Druhna Danuta Pniewska. Druhna Danka, wieloletnia nauczycielka Polskiej Szkoły prowadziła pierwsze zbiórki zuchowe, i była współzałożycielką harcerstwa na Willesden. Wieczorem wybraliśmy się na spacer do Kensington Gardens i tam nas zamknięto. Druhna Danka natychmiast stwierdziła, że wszyscy przechodzimy przez półtora metrowy płot nadziany szpicami. Jako młody nastolatek uważałem osoby w średnim wieku zdecydowanie za stare na takie wyczyny, i byłem pozytywnie zdziwiony jak sprawnie Druhna Danka i moja mama sobie poradziły.  

Druh Ludek Kowalewski, najmłodszy z trzech braci którzy prowadzili 8kę w latach 70-tych i wczesnych 80-tych, mianował mnie zastępowym na kolejnym obozie. Dla młodej osoby poczucie, że się ma zaufanie drużynowego jest budujące. Nie wiem czy tego nie żałował, kiedy przy zdobywaniu sprawności miałem schować się w lesie na 24 godziny pod nadzorem, ale zrobiłem to tak sprawnie, że komenda nie mogła mnie znaleźć. Jednak parę lat później powierzył mi drużynę.  

Druha Ignacego Płonkę znałem jako wieloletniego Kierownika Polskiej Szkoły, Szczepowego „Szczepu Starówka” na Willesden i Redaktora Głównego czasopisma harcerskiego „Na Tropie.” Przy okazji zakończenia roku szkolnego, przedstawienie jednej z klas zdecydowanie nie wychodziło pomimo prób ratowania sytuacji przez nauczyciela. Druh Ignacy, który słynął z poczucia humoru nagle podszedł do druhny Ewy Nosewicz, drużynowej Dunajca i wodza „Bursztynowych Serduszek” i do mnie, mówiąc nam, że „wchodzicie i deklamujecie inwokację Pana Tadeusza,” i chwilę później, „możecie także opowiedzieć o akcji letniej,” pomimo tego, że ani jednego ani drugiego nie było w planie. Harcerka i harcerz a szczególnie drużynowi jednak muszą zawsze być gotowi, nawet jeśli nie są w mundurze.  

Lata osiemdziesiąte to niezliczone biwaki, zimowiska i obozy z drużyną. Za największy sukces drużyny uważałem fakt, że w czasach kiedy coraz mniej dzieci uczęszczało do Polskiej Szkoły, w Ósemce było więcej chłopców niż w klasach szkolnych. Wśród wielu wspaniałych harcerzy wspomnę trzech drużynowych. Druha Genio Poźniak, który ma zapisanych więcej noclegów harcerskich nawet ode mnie. Dzięki Druhowi Genio mieliśmy świetną atmosferę pokazów i ognisk a Druh Genio nawet pilnował żeby wszyscy śpiewali w tonacji. Na 60-cio leciu drużyn przypomnieliśmy sobie pokaz „Cześć Chłopie!” z klasyki Ósemki. Druh Tadeusz Dan, obecny Szczepowy Starówki wspominał historię napadów z lat 80-tych. Bracia Gabriel i Tadek Dan założyli i nadal prowadzą klub siatkówki „Ósemka,” początkowo składający się z wędrowników Ósemki, który po dzień dzisiejszy odnosi sukcesy w Lidze Londyńskiej. Druh Gabriel potwierdził, że nadal jest mistrzem klasycznych okrzyków.  

Druha Mariana Ścicińskiego poznałem kiedy zdawałem próbę na stopień Harcerza Rzeczypospolitej. Druh Marian który założył Ósmą Londyńską Drużynę Harcerzy w 1959 roku i był pierwszym Szczepowym Starówki opowiadał mi jak chłopcy nie chcieli śpiewać, więc na zbiórkach najpierw wykrzykiwano piosenki wbrew zaleceniom o śpiewankach. Zrozumiałem dlaczego lekko przyspieszony tryb śpiewania piosenek pozostał w drużynie do lat 80-tych. Miałem także okazję porozmawiać z Druhem Marianem o odpowiedzialności każdego obywatela za politykę społeczno ekonomiczną Państwa, i że powinno się dużo czytać, i sięgać do różnych źródeł światopoglądowych. Pamiętam do dziś jego słowa że, należy skupić się na zagadnieniach, a nie na osobistych uprzedzeniach lub partyjnych lojalnościach. Druh Marian udzielił mi kolejną ważną lekcję która pozostała ze mną po dzień dzisiejszy.   

Powracając do uroczystości 60-cio lecia drużyn, poznałem świetny okrzyk Szczepu Starówka z lat 2000-ych, autorstwa Druha Konrada Kaptura, i nawet kupiłem szarą bluzę z godłem Pułku Ułanów Grochowskich, Patrona drużyny, którą sam zaprojektowałem w latach 80-tych, a co najważniejsze widziałem świetnie zorganizowane i prowadzone drużyny i gromady, które do dziś podtrzymują polskie tradycje harcerskie, przy wielkim wsparciu KPH, na Willesden Green.  

Bogdan Jodła – Drużynowy 8LDH, 1982 – 1987 

Dodaj komentarz