Złoty Jubileusz ośrodka harcerskiego hufca „Szczecin”

Stanica hufca Szczecin w St Briavel’s, Anglia, 2012

W roku 2012 mija 50 lat od zakupienia przez organizację harcerską w Zachodniej Anglii domu, wraz z przylegającymi do niego łąkami i lasami, w sumie około 5 hektarów (12 akrów); od tego czasu mieści się tu stanica harcerstwa polskiego działającego poza granicami Kraju. Przez te 50 lat istnienia Stanicy tysiące młodych przebywało tam na obozach i koloniach, a setki ludzi dobrej woli bez rozgłosu i odznaczeń, finansowo lub przez uczestnictwo w pracach na miejscu, wspierało ten ośrodek. Wieloma sposobami przyczynili się do jego utrzymania i rozwoju, dając niezliczone przykłady poparcia dla idei harcerstwa polskiego.

     Stanica i dolina rzeki Wye, fot. J Chudy
Jak do tego doszło?

Po wojnie, wśród młodych ludzi wchodzących w skład emigracji polskiej, najliczniejszą organizacją było harcerstwo. Teren Wielkiej Brytanii podzielono na hufce, które przybrały nazwy miast polskich, także tych „utraconych” jak np. Lwów czy Wilno. W zachodniej Anglii jednostki harcerskie (początkowo tak i męskie jak żeńskie) zrzeszono w hufcu, któremu w 1947 r. nadano nazwę „Hufiec Szczecin”. Drużyny i gromady zuchowe działały wówczas w obozach w których mieszkały po przyjeździe do tego kraju rodziny polskie. Byli to w przeważającej większości żołnierze z Drugiego Korpusu czyli „Armii Andersa”. Z czasem obozy te, postawione naprędce w czasie wojny na potrzeby wojska (m. in. by pomieścić żołnierzy amerykańskich przygotowujących się do uderzenia w 1944 r. na Francję) zaczęły pustoszeć. Ich mieszkańcy przenosili się do najbliższych miast – tam dostawali pracę, zakładali rodziny, kupowali własne, skromne domy. Razem z nimi w tych latach 50. przenosiły się drużyny harcerskie, jeszcze bardzo liczne; stan tego hufca wynosił wówczas około 150 członków.

W zachodniej Anglii, „Szczecin” od 1952 r. zaczął obozować w dolinie rzeki Wye. Rzeka ta stanowi granicę między Anglią a Walią, chociaż wtedy, jak i dziś nie ma tam jakiejkolwiek kontroli granicznej: tylko napisy obok angielskich, w niezrozumiałym dla Anglików języku walijskim, zdradzają, że to nie zupełnie Anglia. Dolina rzeki Wye trochę przypomina dolinę Dunajca, albo może też jakiejś rzeki na dawnych kresach wschodnich RP. Miejsce to więc stało się namiastką tej Polski utraconej – bo jak wiadomo, Polacy w większości nie wrócili do kraju pod kolejną okupację. Dla wielu spośród nich, „ich” Polska, na skutek porozumień jałtańskich, już nie istniała: znalazła się w granicach Litewskiej, Białoruskiej czy też Ukraińskiej Republiki Sowieckiej.

Pierwszy obóz zatem miał miejsce w roku 1952, na polu tuż przy rzece, po „angielskiej” stronie. W 1955 r. zorganizowano w małym domku (Prospect Cottage),niedaleko terenu obozów, kolonię dla 11. „początkujących”, czyli zuchów (wiek 6-11 lat). Już w następnym roku kolonia przeniosła się do większego budynku – Woodside House, dworka wybudowanego w XIX wieku i pamiętającym świetniejsze czasy: mieszkał w nim wtedy farmer, do którego należały łąki w okolicy.

Wcześniej (ponoć) mieszkał tam właściciel stoczni okrętowej, później zaś minister rządu RP Stanisław Ołtarzewski ps. Stefan Stanisławski. W 1952 r. ówczesny hufcowy „Szczecina”, harcmistrz Tadeusz Gabryś, szukał miejsca na letni obóz harcerski: miał znajomego, p. Bergera z Cheltenham, a ten z kolei znał p. Stanisławskiego. To ten ostatni doprowadził do wynajęcia łąki nad rzeką by tam mógł odbyć się obóz: wkrótce potem przeniósł sie do Londynu, gdzie zmarł w 1978 r.

Ten polski wątek w historii Stanicy znany był od dawna, ale trudno dziś o konkrety – ci, którzy by mogli coś wyjaśnić już nie żyją. Stefan Stanisławski przybył do Anglii prosto z Polski samolotem Dakota,w kwietniu 1944 r. Samolot pozostał na ziemi przez zaledwie 35 minut i zabrał z Kraju pięć osób, wśród nich generała Stanisława Tatara, zajmującego wówczas wysokie stanowisko w Armii Krajowej. Lot ten – Operacja „Most I”, u Anglików „Wildhorn 1”  – został opisany w Internecie po polsku (http://301.dyon.pl/txt/wspomnienia.most.1.html ) i po angielsku (http://www.operationwildhorn.com/index.html). Ale jak i dlaczego p. Stanisławski trafił w to miejsce nad rzeką Wye chyba już nie da się ustalić.

W tym okresie łóżka i inny sprzęt harcerski pochodziły z obozów, które ulegały likwidacji: pomagało też życzliwe kierownictwo obozów armii amerykańskiej, która wtedy jeszcze miała kilka swoich baz w tej części Anglii, m. in. w Fairford. Życzliwość ta wyrażała się także w udostępnieniu ciężarówek na przewóz harcerzy, zuchów i sprzętu – takie były to czasy. I też dowódca bazy miał polskie korzenie.

Z czasem harcerze i harcerki „Szczecina” przywykli do terenów, a zuchy do budynku. Właściciel użyczał terenów i budynku za niewielką opłatę, miał jednak dziwne pojęcia jak wykorzystywać ten niszczejący, ale dawniej wspaniały obiekt. W jednym z pokoi trzymał kury a w innym jagnięta, które nie przeżyłyby chłodnych nocy na łące: wcześniej zlikwidował i sprzedał na złom żeliwne kaloryfery.


                    Kury w Stanicy – 1959 r.

Od dzierżawy do własności

W 1961 r. nadarzyła się okazja by nabyć ten podupadający dworek i tereny wokół, za parę tysięcy funtów. W tym czasie średnia zarobków rocznych wynosiła 800 funtów a bochenek chleba można było dostać za cztery pensy. Harcerstwo takimi kwotami nie dysponowało, ale miało wśród swoich członków ludzi którzy gotowi byli pomóc w realizowaniu zakupu.

Harcmistrzyni Irena Mydlarzowa podarowała tysiąc funtów – z odszkodowania które dostała od państwa zachodnioniemieckiego za pobyt w obozach koncentracyjnych. Działaczka ruchu oporu, po aresztowaniu przez Gestapo w 1943 r. przeszła kolejno Oświęcim, Bergen-Belsen i Ravensbrück: mąż jej nie przeżył śledztwa w więzieniu w Radomiu.

Harcmistrz Władysław Ciechan udzielił pokaźnej, długoterminowej, bezprocentowej pożyczki. Był on żołnierzem 2 Korpusu, rannym pod Monte Cassino. W 1969 r. uczestniczył w międzynarodowym zlocie harcerskim w 25 rocznicę bitwy i odnalazł miejsce gdzie przez długie godziny leżał ranny, na stokach góry klasztornej.

Resztę sumy potrzebnej do zakupienia obiektu uzbierano od ludzi dobrej woli lub też wypracowano przez różne loterie i imprezy. Stanicę nabyto w styczniu 1962 r. i pierwszy wyjazd na weekend „roboczy” odbył się 4 marca: w następnym roku, 4 sierpnia, miało miejsce oficjalne otwarcie. Gościem honorowym był dowódca Armii Krajowej podczas trwania Powstania Warszawskiego, gen. Tadeusz Bór-Komorowski a poświęcenia dokonał ks. infułat Bronisław Michalski. Zuchy, młodzież harcerska i goście połączyli ręce i stworzyli żywy łańcuch wokół Stanicy: relacja Edwarda Wojtczaka z przebiegu uroczystości ukazała się w „Dzienniku Polskim” z 26 VIII 1963. W tym roku odłączyły od „Szczecina” harcerki, by stworzyć własny, żeński hufiec „Pomorze”.

Lata rozwoju

Nastąpiły lata intensywnych prac by doprowadzić budynek do odpowiedniego stanu, by mógł być wykorzystywany na kolonie, zjazdy, a i z czasem, na wynajęcia przez szkoły. W tych czasach oczekiwania tak użytkowników jak i angielskiego Health and Safety były mniej wymagające niż u dzisiejszych wygodnickich dzieci i super-ostrożnych oficjeli, ale nawet wtedy kury i ludzie mieli inne pojęcia co stanowi minimum komfortu. Bardzo szybko podłączono wodę z rurociągu – wcześniej wystarczała deszczówka zbierana do pojemników osadzonych na zboczach powyżej budynku. Weekendy robocze stopniowo dawały rezultaty, ściany przestawały być siedliskiem grzyba a deski próchnicy. Z czasem spychacze wyrównały zbocza by stworzyć tarasy pod obozy, chociaż w pierwszych latach ziemię godzinami usuwano taczkami.

Dawna szklarnia, już wtedy tylko z nazwy, przebudowana została na kuchnię by umożliwić przygotowywanie posiłków dla kilkudziesięciu młodych osób naraz: jak można sobie wyobrazić, było to trudne do osiągnięcia w samym budynku. Stopniowo poprawiano wewnętrzny wystrój domu, dostosowano go do nowych wymogów – wstawiono ognioodporne drzwi i czujniki dymu.

W 1976 r. przez kilka dni w Stanicy kręcono sceny do filmu Rogue Male, w której główną rolę grał znany aktor angielski Peter O’Toole. Fabuła tego filmu opisywała zamach na Hitlera, a więc wokół Stanicy kręcili się mężczyźni w mundurach niemieckich a na maszcie powiewała niemiecka flaga. Do dziś w Internecie można obejrzeć sceny nagrane przed budynkiem (YouTube, pod hasłem „Rogue Male 1976”). Oczywiście, opłaty za wykorzystanie terenu były wtedy bardzo potrzebne na kolejne przedsięwzięcia dotyczące rozwoju Stanicy.

Drogę do Stanicy wiele razy poprawiano – prowadzi ona tuż nad rzeką i często wymaga oczyszczania i naprawy. Niestety, jest to droga wspólna, prowadząca do kilku posiadłości w sąsiedztwie Stanicy. Ci sąsiedzi niekiedy przyczyniają się do zniszczenia nawierzchni gdy wprowadzają tam ciężkie pojazdy, nie zawsze jednak poczuwają się do uczestnictwa w kosztach utrzymania drogi.

Dolina rzeki Wye rokrocznie przyciąga wielu turystów ceniących wędrówki piesze lub konne po polach i lasach lub też na kajakach po rzece. Nie ma w pobliżu ciężkiego przemysłu, więc powietrze jest naprawdę „zdrowe” a woda w rzece na tyle czysta, że pływają w niej pstrągi – które można łowić, o ile się wyłoży pokaźną sumę na pisemne zezwolenie. Tak więc młodzież po dwóch czy trzech tygodniach pobytu w Stanicy wraca opalona, zmęczona ale też w sumie zdrowsza.

Grota, kaplica, obelisk i dzwonnica

W latach 60. na zboczu powyżej budynku powstała grota Matki Boskiej „Wygnanki”. Figura w grocie, w stylu Matki Boskiej z Lourdes, była darem Polaka-emigranta (nazwisko, niestety, zaginęło w mrokach historii) i miała stanąć w miejscu jego urodzenia. Na granicy polskiej Matkę Boską zatrzymano i odesłano spowrotem, gdyż wtenczas „Polska nie potrzebowała takich rzeczy”. Trafiła do oo. Marianów w Hereford a stamtąd, za pośrednictwem ks. Rytki (o którym poniżej), niechciana przez PRL, w 1967 r. znalazła miejsce na terenie Stanicy.

Niedaleko Stanicy znajduje się obiekt sakralny – kaplica p.w. Jezusa Miłosiernego, a w niej obraz przedstawiający Zbawiciela z promieniami bijącymi od serca, tak jak to zostało objawione św. Faustynie Kowalskiej. Kaplica została zbudowana za pieniądze prof. dra Władysława Zycha, który lata temu osiedlił się niedaleko Stanicy (wcześniej był opiekunem i nauczycielem w internacie prowadzonym przez oo. Marianów w Hereford, też w dolinie rzeki Wye). Prof. Zych, paleontolog (badacz organizmów z minionych epok), był wykładowcą na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, został aresztowany w 1943 r. i przeszedł przez obozy koncentracyjne w Oświęcimiu i Dachau. Twierdził, że była to wola Boska by w pewnym miejscu przy zakręcie drogi powstała kaplica: tak jak hm. Irena Mydlarzowa, otrzymywał odszkodowanie od Niemców za pobyt w obozach koncentracyjnych i część otrzymanych pieniędzy przeznaczył na budowę kaplicy. Niezrozumiałe są zamysły Boże: prof. Zych zmarł gdy miało nastąpić uroczyste otwarcie kaplicy i pierwsza msza odprawiona w niej w 1981 r. była Jego msza pogrzebowa, pod przewodnictwem ks. abpa Szczepana Wesołego.

Obok kaplicy stoi obelisk a na nim wymodelowany w brązie Krzyż Monte Cassino. Pomnik ten został postawiony w 1969 r. by uczcić 25-lecie słynnej bitwy: jest tam złożona ziemia z miejsca gdzie tak bohatersko walczył żołnierz polski.

 

Grota Matki Boskiej                                                           

Kaplica p.w. Jezusa Miłosiernego, po prawej obelisk Monte Cassino

Tuż przy głównym budynku powstała niedawno dzwonnica poświęcona pamięci długoletniego kapelana „Szczecina” ks. dra hm. Edwarda Rytki, który przez wiele lat był też proboszczem parafii polskiej w niedalekiej stolicy Walii, Cardiff. W 1952 r., czyli w pierwszym roku obecności „Szczecina” na tych terenach, kiedy harcerze byli gośćmi a nie gospodarzami, towarzyszył grupie harcerzy udających sie na obóz. Wraz nim jechał ks. Józef Jarzębowski (założyciel nieistniejącego dziś polskiego gimnazjum i internatu w Fawley Court). Koło busu osobowego w którym jechali odbiło się od wystającego korzenia przydrożnego drzewa i na skutek tego bus zjechał z drogi nad rzeką i częściowo zanurzył się w wodzie. Na szczęście akurat był odpływ a więc poziom wody był niski. Nikomu nie stała się krzywda i księża od razu na miejscu odprawili mszę dziękczynną: od tego czasu droga była wielokrotnie polepszana i podobnego wypadku już nie było.

Obozy, zjazdy i zloty

Od 60 lat prawie każdego roku pod namiotami na łąkach obozuje młodzież harcerska – wyjątki stanowiły lata gdy odbywały się zloty, czyli większe zjazdy młodzieży. W budynku Stanicy od 1956 r. zakwaterowanie mają zuchy – tu jedynym wyjątkiem był rok 1961, kiedy kolonię zorganizowano w internacie oo. Marianów w Hereford, kolonie te wielokrotnie prowadziła hm. Kazimiera Gasparowicz. Poza tym w ciągu roku przyjeżdżają tam na kilka dni harcerze i harcerki, nie tylko ze „Szczecina” ale także z innych hufców z Anglii. Bywały jednak szczególne okazje gdy to przy Stanicy odbywały się zloty: wtedy wykorzystywano wszystkie dostępne pola, a nawet dzierżawiono na dwa tygodnie dodatkowe.

Zloty na terenie Stanicy odbyły się kolejno w:

1972 r. „Szczecin 25”, rocznica założenia hufca

1977 r. „Nowy Zryw”, zlot Chorągwi Harcerzy w Wielkiej Brytanii

1987 r. „Stanica 25”, rocznica zakupu

1997 r. „Szczecin 50”, rocznica założenia hufca. Po raz pierwszy gościli w Stanicy harcerze z Polski.

2002 r. „Stanica 40”, rocznica zakupu.

2007 r. „Szczecin 60”, rocznica założenia hufca.

Goście i zasłużeni

Przez te 50 lat Stanicę odwiedzali znani i zasłużeni ludzie, wśród nich ks. arcybiskup Szczepan Wesoły – aż pięć razy. Kilkakrotnie bywali tam prezydenci RP Kazimierz Sabbat i Ryszard Kaczorowski: obydwaj wcześniej działali w harcerstwie i mieli stopień harcmistrza.

W samym budynku napisy na drzwiach do niektórych sal przypominają osoby lub organizacje zasłużone dla rozwoju Stanicy:

Sala nr 1 – to sala reprezentacyjna, gdzie na ścianach upamiętnione są liczne sukcesy Hufca „Szczecin” na zlotach, od roku 1948 począwszy: pierwsze miejsca m.in. w punktacji ogólnej obozów, w stawianiu namiotów, w rozgrywkach sportowych i nawet w smażeniu placków kartoflanych. Większość z tych tablic własnoręcznie i bezinteresownie wykonał działacz harcerski Florian Szpyt z Cardiff.

Sala nr 2 – im. hm. Ireny Mydlarzowej, której wkład pieniężny umożliwił zakup Stanicy.

Sala Nr 3 – dotychczas bez nazwy.

Sala nr 4 – im. Stanisława Niebieskiego ze Swindon: rodem ze Lwowa, żołnierza 2 Korpusu, uczestnika walk we Włoszech. Przez wiele lat przyjeżdżał na weekendy robocze i swoimi dowcipnymi uwagami umilał wolontariuszom przerwy w ciężkiej pracy fizycznej.

Sala nr 5 – im. Stowarzyszenia Polskiego w Slough. Ośrodek ten, położony daleko od Stanicy, hojnie łożył na jej potrzeby. W latach 80. Polonia tamtejsza zainicjowała zbiórkę na reperację drogi dojazdowej, przy dużych zasługach p. Janiny Szulc: wpłynęło ponad 16 tys. funtów.

Sala nr 6 – im. Koła Przyjaciół Harcerstwa w Swindon. Z tego ośrodka już przez wiele lat napływa wsparcie, tak robocze jak i finansowe: energicznym prezesem tego koła na terenie Swindon przez wiele lat była hm. Leokadia (Leona) Sielicka.

29 lipca 2012

Główne uroczystości z okazji 50-lecia nabycia Stanicy przewidziane są na ten dzień, podczas trwania obozów i kolonii.

Powyżej Stanicy znajduje się plac Władysława Ciechana, o którym już wcześniej była mowa: pełnił on swego czasu funkcję Kierownika Stanicy i też był hufcowym „Szczecina”. Poniżej Stanicy, za czasów świetności dworku, utrzymywany był kort tenisowy. Teraz w tym miejscu jest plac na którym odbywają sie ogniska i zawody sportowe, tam też gromadzi się młodzież na mszach św.: dotychczas nie miał on nazwy. Jednak w ubiegłym roku zmarła osoba wielce zasłużona dla Stanicy – harcmistrz Edmund Kasprzyk, odznaczony w styczniu tego roku pośmiertnie przez prezydenta RP orderem Odrodzenia Polski. Przez 31 z tych 50 lat pełnił on funkcję Kierownika Stanicy i to Jego imieniem, w dniu 29 lipca, zostanie uroczyście nazwany właśnie ten plac.

                                                                              

Spodziewany jest liczny udział osób które przez te lata, sporadycznie lub rok rocznie bywały na Stanicy. Młodzi (nie tylko) już mają stronę na ‘Facebook’:

(Stanica Hufca Szczecin 50lecie – http://www.facebook.com/groups/153086131428576 ). Można też zasięgnąć dalszych wiadomości (po polsku lub angielsku), podzielić się swoimi nowinami czy też zgłosić swoje uczestnictwo pod adresem mailowym: stanica50@hotmail.com.

Czuwaj!

Dr Jacek Chudy

[Artykuł ten, w skróconej wersji, ukazał się w londyńskim „Tygodniu Polskim”  w wydaniach z 1 i 8 czerwca br.]

3 myśli na temat “Złoty Jubileusz ośrodka harcerskiego hufca „Szczecin”

Dodaj komentarz